Jeśli chcecie używać jogi jako gimnastyki, to proszę bardzo – ale to nie przeszkodzi jej, by dokonała swego
„Jeśli chcecie używać jogi jako gimnastyki, to proszę bardzo – ale to nie przeszkodzi jej, by dokonała swego”. Na jogę w czystej postaci natkniemy się podczas dalekich podróży – ale nie tylko. Często przychodzi do nas sama, w postaci ogłoszeń wieszanych na ulicach, obiecujących trening dla ciała i dla ducha. Co się za tym kryje?
Praktyka i duch
Joga jest techniką, należącą do kultury hinduizmu, praktykowaną również w buddyzmie. O. Joseph-Marie Verlinde mówił kiedyś: – Nie jestem przychylnie nastawiony do używania technik wschodnich w życiu chrześcijańskim. Weźmy przykład jogi, którą w Europie usiłuje się traktować jako gimnastykę. Kiedyś powtarzałem jednemu guru to stwierdzenie, a on mnie wyśmiał. Powiedział: „Wy na Zachodzie jesteście naprawdę dziwaczni, joga przecież nie jest żadną gimnastyką! Jeśli chcecie ją używać jako gimnastykę, to proszę bardzo, ale to nie przeszkodzi jej, by dokonała swego”. W jodze bowiem oddzielenie filozofii i praktyki jest niemożliwe – praktyka wprowadza w świat duchowy, w tym przypadku, w świat bóstw.
Resztki ze Wschodu
Joga wywodzi się z czasów ok. tysiąca lat przed Chrystusem, a jej celem jest doprowadzenie człowieka do zbawienia, rozumianego jako wyzwolenie od świata materialnego pełnego cierpienia. Owo wyzwolenie zdobywa się przez przestrzeganie zasad moralnych, indywidualnej samodyscypliny oraz ćwiczenie ciała w określonych pozycjach. Ze względu na rodzaj tych ćwiczeń joga dzieli się na kilka rodzajów, wśród których są na przykład bhaktijoga (dziewięcioetapowy rozwój miłości), hathajoga (ćwiczenia fizyczne i oddechowe); krijajoga (oczyszczenie organizmu) czy mantrajoga (recytacja mantr). Bóg, do zjednoczenia z którym prowadzi joga, nie jest bogiem osobowym, ale duchową energią, naturą i kosmosem.
W Europie, wschodnią praktykę jogi, obejmującą zarówno nakazy moralne (nie zabijaj, nie kłam, nie kradnij, zachowaj czystość, odrzuć chciwość), trening psychiczny i fizyczny, ćwiczenia ciała, trening oddechu oraz praktyki medytacyjne, ograniczono wyłącznie do ćwiczenia określonych pozycji ciała (asany) oraz treningu oddechu. Niezbędny nadal jest mistrz (guru), uczący nieruchomości ciała, wstrzymywania oddechu i zawieszania myśli, które prowadzić mają do doświadczenia śmierci.
Krok ku modlitwie?
Być może niektórzy praktykujący jogę ulegają złudzeniu, że ćwiczenia umysłu i ciała, nazywane przecież podobnie jak praktyki chrześcijańskie medytacją i kontemplacją, mogą być równorzędne, albo przynajmniej przygotowywać i wprowadzać w sztukę chrześcijańskiej, pobożnej modlitwy. Również takiemu podejściu o. Verlinde zadaje kłam, stwierdzając: – Nie można przygotowywać się do modlitwy, ćwicząc jogę czy zen. Modlitwa chrześcijańska jest historią miłości. W mistyce naturalistycznej miłość nie ma najmniejszego sensu. By kochać, trzeba być we dwoje. Natomiast w mistyce naturalnej wszystko ogranicza się do nieosobowego, boskiego „ja”. Jedyną definicję Boga w Biblii znajdujemy u św. Jana: Bóg jest miłością, a buddyzm mówi o miłości jako o niebezpiecznej iluzji. Trzeba więc dokonać radykalnego wyboru.
Uwaga na bałwochwalstwo
Co zatem w jodze jest tak niebezpiecznego dla chrześcijanina? Dlaczego powinien jej unikać, nawet jako zwykłego ćwiczenia fizycznego? Podczas uprawiania jogi o charakterze religijnym, ma miejsce kult pogańskich bogów, a więc łamanie pierwszego przykazania. Nie można tu zresztą oddzielić techniki od idei, więc w zasadzie każda joga, nawet bez świadomej intencji jej uprawiającego, jest kultem hinduistycznych bóstw. Praktyki jogi mają na celu uwolnienie człowieka od świata, pojmowanego jako zło, co jest niezgodne z duchem chrześcijańskim. Niezgodne z tym duchem jest również przekonanie, że właśnie przez ćwiczenia można osiągnąć zbawienie – tak jakby człowiek mógł osiągnąć je sam z siebie, własną mocą i pracą, bez Boga. I pewnie najmocniejszym argumentem będą tu doświadczenia egzorcystów mówiące o tym, że uprawianie jogi ma swoje negatywne skutki w życiu chrześcijanina. K. Koch mówił: „Ten, kto zabiera się za ćwiczenie jogi, dostaje się w pole działania sił i staje się, sam nie wiedząc o tym, nadajnikiem tych sił”.
Apostazja
O. Joseph-Marie Verlinde pisał: „Moje osobiste doświadczenie nauczyło mnie, że przejście przez rytuał inicjacji buddyjskich czy hinduskich, to wydanie samego siebie w ręce nieprzyjaciela. Dla chrześcijanina jest to naprawdę zaparcie się Chrystusa. W rytuale inicjacji kandydat przynosi kilka symbolicznych przedmiotów. Ten zaś, kto dokonuje rytu inicjacji, ofiarowuje wszystkie te przedmioty któremuś z bóstw tradycji hinduskiej, które pochłaniają naszą uwagę i odwracają nas od Chrystusa. Są to uosobione siły natury, które ojcowie Kościoła nazywali wprost demonami, my zaś mówimy o duchach demonicznych. Kiedy więc uczestniczymy w rycie inicjacyjnym, zgadzamy się na – wynikające z niego – przymierze z tymi duchami. Dlatego wszystkim osobom, które przeszły tego typu inicjację, radzę wyspowiadać się z grzechu apostazji i – jeśli jakieś problemy będą się pojawiać dalej – poprosić o modlitwę o uwolnienie. Sprawa jest poważna. Doświadczenie egzorcystów dowodzi bowiem, iż inicjacje powodują bardzo silne związania. Ale Pan Jezus jest zwycięski we wszystkim i gdy prosimy, by uwolnił nas z więzów, którymi związaliśmy się przez swoją nieświadomość czy przez nieuwagę, także głosimy Jego zwycięstwo.
Monika Białkowska
„Przewodnik Katolicki” 34/2011
Numer 269 tygodnika „Noworudzianin”
Numer 269
24 lutego – 2 marca 2017 r.