Lubię wszystko, co kwitnie!
Pani Czesława Adamska ma wielkie zamiłowanie do wszelkiego rodzaju roślin, szczególnie jednak do kwitnących. Całą tę swoją miłość „wylewa” na rośliny, które uprawia na działce
Pochodzi z dawnego woj. warmińsko-mazurskiego. Tu przyjechała za mężem. Jak tylko zamieszkali w Słupcu, zaraz nabyli działkę. Było to w 1985 r. Od tamtej pory, poświęcają jej wiele czasu, pracy, serca. Cieszą się z efektów i są z nich dumni.
– Bardzo lubię działkę. Już od dziecka miałam takie zamiłowanie. Moi rodzice mieli dużo pola, duże gospodarstwo. A ja własny kawałek ogródka. Tam siałam i sadziłam sama kwiatki. Zbierałam nasionka różnych kwiatów, np. aksamitek, cynii, zawijałam je w papierek i przechowywałam do następnego roku. Wujek, brat taty, nieraz przychodził i mi doradzał. Bardzo lubię kwiaty, krzewy ozdobne, wszystko co kwitnie! – wspomina pani Czesława.
Słupiecka działka, gdy ją dostali, to był kawałek łąki i pola. Razem z mężem włożyli w nią bardzo dużo pracy: kopali, plewili.
– Robiliśmy wszystko sami. Każde drzewko było przez nas posadzone, każdy krzew, kwiatek. Sami też budowaliśmy altankę. Teraz podziwiam, ile wtedy mieliśmy siły. Pamiętam pierwsze drzewko, które posadziliśmy. Była to jabłonka. Jak traktor przywiózł nam materiały do altanki, przejechał po tym drzewku. Przesadziłam je i rośnie, owocuje, do dzisiaj – opowiada moja rozmówczyni.
Na działkę chodziła codziennie. Nawet deszcz jej nie przeszkadzał, bo bardzo go lubi.
– Lubię gdy pada, wtedy jest takie świeże powietrze. Wtedy jest pięknie! A na działce zawsze miałam coś do zrobienia. Przesadzałam kwiatki, tworząc różne kompozycje. Do dzisiaj tak robię. Sama obmyśla, co i w którym miejscu ma rosnąć. Jakie kwiatki posiać, które przesadzić i gdzie mają rosnąć ozdobne krzewy – uśmiecha się pasjonatka. – Bardzo lubię krzewy ozdobne. Mam ich dużo: piwonię zwykłą, chińską, białą, różową, czerwoną, bordową, ponad dwadzieścia róż i clematisów, sześć rododendronów, azalie, hibiskus, bzy. Pięknie rosną kwiaty: irysy, narcyzy, hiacynty, tulipany, żonkile, szachownice, pierwiosnki, krokusy – wylicza. – Mężowi nie pozwalam nic robić w moich kwiatkach. Ja muszę sama. Mąż robi pergole, drewniane płotki, różne podstawy do kwiatków – śmieje się pani Czesława.
Kawałeczek ziemi wydzielony jest na: szczypiorek, pietruszkę, rabarbar, lubczyk. Rosną też jagody kamczackie i amerykańskie, dereń jadalny, goja.
– Po zimie, na początku marca grabię, zbieram to co okryłam, usuwam śmieci, wszystkie kwiatki sypię nawozem, żeby ładnie rosły. Tam, gdzie posadzone są kwiaty wieloletnie, trzeba poczekać, aż wyrosną, dopiero wtedy spulchnić trochę ziemię, podsypać nawozem, wyplewić. Chociaż chwastów mam mało, bo ciągle je wyrywam. Niedługo posieję astry i aksamitki. Nie chcę wysiewać ich za wcześnie, bo chciałabym, żeby kwitły we wrześniu. Wtedy kwitną aż do zimy! – kończy pasjonatka.
Elżbieta Mróz
Str. 11 w numerze 330 tygodnika „Noworudzianin” dostępny w archiwum.