Jestem Anna z Bartnicy…
Anna Burek pochodzi z Bartnicy. Na co dzień uczy języka angielskiego w szkole podstawowej w Głuszycy. Niby nic nadzwyczajnego, ale o jej charakterze, sposobie na spędzanie wolnego czasu decyduje największa pasja – podróże autostopem!
– O podróżach autostopowych marzyłam już jako nastolatka. Moja dusza bardzo wtedy cierpiała, bo nikt dookoła nie podzielał mojej wizji życia – pisze do nas Ania Burek ze swojej kolejnej podróży, tym razem przez Wietnam, Laos i Tajlandię. – Pamiętam, że jako nastolatka, napisałam do Martyny Wojciechowskiej, prosząc o autograf. Tydzień później zaglądam do skrzynki pocztowej, a tam kartka od niej! W chwili młodzieńczego buntu wyrzuciłam ją, a teraz żałuję – dodaje.
Poczynania globtroterki możemy śledzić na jej stronie fejsbukowej: „www.facebook.com/jestemannazbartnicy”. Zdjęcia i krótkie filmiki pokazują miejsca, ludzi, codzienne zmagania podczas podróży. Swój pierwszy wpis, na tym podróżniczym blogu, pani Ania umieściła w styczniu bieżącego roku – od startu jej pierwszej, samotnej eskapady do Tajlandii. Możemy tam również – razem z autorką – przemierzać Izrael, udać się w stronę Alp austriackich, towarzyszyć jej w drodze do Francji, zobaczyć pustynne tereny afrykańskiego Maroka, jak również odwiedzić Włochy i Szwajcarię.
Anna Burek zwiedzała również miejsca święte, m.in. we Francji, Hiszpanii i Portugalii.
– Wstępny plan był taki: za 110 euro w kieszeni odwiedzić La Salette, Lourdes, Fatimę, przejść pieszo kawałek Camino de Santiago, zobaczyć najpiękniejszą plażę w Portugalii i dotrzeć na Gibraltar… – to było 17 dni najbardziej minimalistycznej wyprawy w moim życiu (pod względem bagażu odzieżowego). Dzięki Magdzie, z którą odbyłam tę podróż, odkryłam, że można być szczęśliwym mając na wyprawie tylko jedną parę butów i dwie pary skarpetek. Spałyśmy m.in. w seminarium, w sali wykładowej dla kleryków, u pani z baru z tostami, która udostępniła nam apartament nad oceanem, u projektanta butów w Lizbonie, ukradkiem na stacji benzynowej w pomieszczeniu dla matek karmiących i oczywiście w namiocie, rozkładając go na parkingu samochodowym, w centrum miasta pod oknami hiszpańskich kamienic i w parkach. Zdarzyło nam się jeść obiad w kuchni dla ubogich i myć się w ośrodku dla bezdomnych. Poznałyśmy Włocha, który od roku podróżuje bez pieniędzy i ocenia ten czas jako najpiękniejszy i najbardziej wartościowy w swoim życiu – opowiada Ania z Bartnicy, która kilka dni temu rozpoczęła swoją drugą samotną wyprawę przez Wietnam, Laos i Tajlandię.
Życzymy powodzenia, wielu przyjemnych przygód i radości poznawania świata.
Dawid Sarysz
Str. 11 w numerze 338 tygodnika „Noworudzianin” dostępny w archiwum.