Site icon Noworudzianin.pl

Szlakiem kultur i religii pogranicza – Podlasie

Od kilku lat słuchacze Noworudzkiego UTW, po zakończeniu roku akademickiego, wybierają się na dłuższą wycieczkę krajoznawczą. W tym roku była to pierwsza wycieczka z zamierzonego cyklu „Wielokulturowość Polski”, obejmująca chyba najciekawsze pod tym względem tereny – Podlasie

W piątek 29 czerwca wczesnym rankiem, 42 osoby zapakowały się razem z bagażem na 5 dni do wycieczkowego autokaru, rozpoczynając kilkugodzinną podróż ku granicy z Białorusią.
Szczęśliwie dojechaliśmy do Jabłecznej – i tu pierwsze „zachłyśnięcie” inną kulturą. Klasztor św. Onufrego, jak głoszą legendy, powstał w końcu XV wieku w miejscu, do którego Bugiem przypłynęła ikona św. Onufrego. Pięknie utrzymane zabudowania klasztorne, ogród, bajkowa (jak każda kolejna, którą zwiedzaliśmy) cerkiew i bardzo sympatyczny batiuszka, z zapałem opowiadający o historii klasztoru i zwyczajach prawosławia. Wspólne zdjęcie z batiuszką, pamiątki i już zdążaliśmy do Kodnia. Tu po zakwaterowaniu w domu pielgrzyma przy Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej Królowej Podlasia i smacznej obiadokolacji, spotkaliśmy się z miejscowym przewodnikiem na wieczorne zwiedzanie i spacer nad Bugiem. Historia sanktuarium jest ściśle związana z rodem Sapiehów, ale legenda – jak zwykle sięga zamierzchłych czasów, bowiem wizerunek Matki Bożej miał wykonać św. Łukasz Ewangelista. Obraz słynący łaskami sprowadził do Rzymu papież Grzegorz (stąd też wcześniejsza nazwa obrazu Matka Boża Gregoriańska), a wykradł go stamtąd Mikołaj Sapieha, cudownie przez Matkę Bożą uzdrowiony i uroczyście wprowadził do zamkowej kaplicy w Kodniu w 1631 roku.

Drugi dzień wycieczki rozpoczęliśmy wizytą w swoistego rodzaju cerkwi – jest to jedyna na świecie parafia katolicka obrządku bizantyjsko-słowiańskiego. Neounicka cerkiew pw. św. Nikity mieści się w Kostomłotach, a serdecznie nas w niej powitał ks. Zbigniew Nikoniuk. Z ks. Zbigniewem zrobiliśmy fantastyczną podróż przez stulecia historii Podlasia, prawosławia i kościoła w Kostomłotach, będącego „wymownym symbolem wielowiekowych, unijnych dążeń Kościoła” („Kostomłoty droga ku jedności”, Ks. Zbigniew Nikoniuk).
Po Kostomłotach zrobiliśmy niespodziankę jednej z uczestniczek wycieczki, bo p. Marysia pochodzi właśnie z tych stron. Więc zajechaliśmy z fasonem do Leśnej Podlaskiej, gdzie w sanktuarium Matki Bożej Leśniańskiej nasza Marysia brała ślub, a potem odwiedziliśmy Nosów, w którym mieszkała. Tu odwiedziła grób matki i spotkała się z sąsiadką z dawnych lat. To była bardzo wzruszająca chwila dla wszystkich.
Tymczasem w stadninie w Janowie Podlaskim czekały na nas konie i zabytkowe, XIX-wieczne stajnie. Stadnina słynie głównie z hodowli koni czystej krwi arabskiej. Została założona w 1817 roku, a historyczne zabudowania pochodzą z połowy wieku XIX – najstarsze, to stajnia „Zegarowa” i „Czołowa”. Piękne konie oglądaliśmy na wybiegach i w boksach, a one skwapliwie podstawiały łby do pogłaskania, choć przed jednym z nich ostrzegała pani przewodnik „że gryzie chętnie i bez ostrzeżenia”.

Pożegnaliśmy Janów Podlaski i konie, aby odwiedzić Świętą Górę Grabarkę, gdzie od wieków pielgrzymują wierni wyznania prawosławnego. Jest tu jedyny w Polsce żeński klasztor prawosławny św. Marty i Marii i jest cerkiewka (dawniej drewniana, powstała ok. 1710 roku, po pożarze 1990 roku odbudowana, już murowana). U podnóża góry jest uzdrawiające źródełko, które w XVIII wieku uratowało od choroby ok. 10 tys. ludzi, a góra pokryta jest krzyżami przynoszonymi przez pielgrzymów: duże – w intencji całej pielgrzymki, a małe – każdy ustawia z własnymi prośbami i podziękowaniami.

Do Białegostoku dojechaliśmy szybko i sprawnie, i po zakwaterowaniu i bardzo smacznej obiadokolacji, spotkaliśmy się pod wiatą przy napojach dowolnych – według gustu i uznania – aby obdarować drobnymi upominkami p. Adama – naszego kierowcę i p. Agnieszkę – naszą pilotkę.
Pierwsze wrażenia wycieczkowe zostały wymienione i wszyscy z niecierpliwością czekali już co będzie dalej. A następny dzień był zupełnie „lajtowy”, poświęcony przyrodzie – czyli Puszczy Białowieskiej. Na „dzień dobry” Muzeum Przyrodnicze Białowieskiego Parku Narodowego. Muzeum bardzo ciekawe, a przygotowane ekspozycje, aż kuszą do zadawania pytań – tyle, że nie bardzo jest na to czas, bo podświetlanie i wygaszanie stanowisk jest automatyczne i przewodnik z trudem nadąża z opowiadaniem. Chwila spaceru po parku i chwila na kawę, a potem kierunek: zagroda żubrów. To właściwie takie małe zoo, gdzie oprócz żubrów są i inne zwierzęta, m.in. wilki, jelenie, sarny, dziki, koniki polskie czy żubronie. Zwierzęta są pokazywane w warunkach półnaturalnych, w dużych zagrodach z oryginalną roślinnością, aby mogły karmić się same – stąd też część zagród jest pusta, bo trawa musi odrosnąć. Część grupy postanowiła jeszcze pospacerować po puszczy, oczywiście z przewodnikiem, a ci co bardziej zmęczeni, opanowali straganiki z lokalnymi produktami Podlasia. Już na zakończenie przejazd przez Hajnówkę i rzut oka na piękną, współczesną cerkiew św. Trójcy, od 1982 roku będącą wizytówką i dumą miasta.

Kolejny dzień okazał się zdecydowanie bardziej intensywny. Supraśl – małe miasteczko z zabytkowymi, drewnianymi domami tkaczy, pałacem Bucholtzów, no i oczywiście Muzeum Ikon, i prawosławny monastyr z unikalną, gotycką cerkwią św. Jana – niestety w remoncie. Za to piękne Muzeum Ikon zaprezentowało stare ikony (najstarsze XVIII-wieczne) w bardzo ciekawej scenerii, a tworzenie (pisanie) ikon pokazał krótki film.

Podlasie, to nie tylko prawosławie. Na Podlasiu żyją także Tatarzy. Pojawili się tu ok. 600 lat temu, a za zasługi wojenne otrzymywali tytuły szlacheckie. Czują się Polakami, ale wierni pozostali swojej religii. Drewniane meczety zachowały się w Bohonikach i Kruszynianach, gdzie z Dżemilem spędziliśmy miłą godzinkę, słuchając jego opowieści o życiu polskich Tatarów. Tam, na Podlasiu „wymieszało się” wiele narodowości i zupełnie dobrze, w zgodzie im się żyje. Tylko mało czasu na pracę pozostaje – mówi ze śmiechem Dżemil, bo jak nie święto prawosławne, to katolickie albo tatarskie, a rodziny też pomieszane (on sam ma żonę Polkę), więc jak pracować, gdy ktoś obok świętuje? W tatarskiej jurcie zostajemy uraczeni tradycyjnym belyszem (zapiekane w cieście mięso indycze, grzyby, jajko i ryż), a do picia próbujemy napój z rokitnika i specjalnie przyrządzoną kawę na zimno. Pychota! W doskonałych humorach spotykamy się z p. Basią Maliszewską, świetnym przewodnikiem po Białymstoku. Miasto Ludwika Zamenhofa (twórcy esperanto) z oryginalnymi muralami (chyba najbardziej znany, to dziewczynka z konewką), z piękną farą, XVIII-wiecznym ratuszem, który nigdy nie był ratuszem. Jest też pałac Branickich (nie tych od Targowicy) z przepięknym ogrodem, pomnik Wielkiej Synagogi, współczesny pomnik Jana Nepomucena i – serwowanym w jednej z restauracji w rynku – przedwojennym napojem „buza”. Trochę spóźniona obiadokolacja kończy „pracowicie” spędzony dzień, a nazajutrz trzeba już wracać do domu.
Jeszcze po drodze wstępujemy do Tykocina, malutkiej historycznej miejscowości. Na zwiedzanie zamku królewskiego niestety nie ma już czasu, ale wstępujemy do barokowego kościoła Trójcy Przenajświętszej, w rynku oglądamy pomnik Stefana Czarneckiego (1763 r., drugi w Polsce najstarszy, po Kolumnie Zygmunta, świecki pomnik) i zwiedzamy XVII-wieczną Wielką Synagogę (muzeum). No i jeszcze wisienka na torcie – a mianowicie chwila dla bocianów w Europejskiej Wsi Bociana w Pentowie. Fantastyczna sprawa oglądać bociany z tak bliska! Podobno czas na Podlasiu stanął w miejscu. No, może płynie trochę wolniej, ale nam 5 dni minęło jak jedna chwila. A ile jeszcze nieodkrytych przez nas rzeczy pozostało!

Za przygotowanie pięknej wycieczki dziękujemy Agnieszce Machnickiej-Śnieżek – Biuro Podróży ŚNIEŻKA, a za bezpieczną jazdę i doskonałą atmosferę w autobusie Adamowi Firusowi z firmy SMILEBUS.
Anna Szczepan, NUTW

Str. 31 w numerze 340 tygodnika „Noworudzianin” dostępny w archiwum.




Numer 340
27 lipca – 2 sierpnia 2018 r.

Exit mobile version