ZOBACZ POPRZEDNIE CZĘŚCI:
Rzeczy zwyczajne wykonywał w sposób nadzwyczajny (1)
Rzeczy zwyczajne wykonywał w sposób nadzwyczajny (2)
Rzeczy zwyczajne wykonywał w sposób nadzwyczajny (3)
Kilka wspomnień świętego o. Maksymiliana M. Kolbe o o. Wenantym Katarzyńcu
Początki „Rycerza Niepokalanej”
W jaki sposób zacząć wydawać czasopismo w tak trudnych czasach, kiedy raczej czasopisma się zwija, niż zaczyna wydawać. Posłałem zatem, między innymi, i do O. Wenantego zapytanie, co on o tym sądzi. „Jeżeli moja rada może się na coś przydać – odpisał skromnie – jestem zdania, by co prędzej zacząć wydawać organ Rycerstwa Niepokalanej”. Podjął się on także napisania słowa wstępnego.
Tymczasem wyniszczająca powoli gruźlica powaliła go do łóżka i zaprowadziła do grobu. Minął rok, kiedy radę śp. O. Wenantego, zacząłem wprowadzać w czyn. Dnia 25 listopada 1921 kasa Rycerstwa Niepokalanej liczyła minus 40 MP. Nie można było przewidzieć żadnych dochodów, ani też liczyć na jakiekolwiek zapomogi. Wszyscy sądziliśmy, że rozpoczęcie wydawania miesięcznika z początkiem Nowego Roku jest niemożliwe.
Nawet jeden z ojców tak się wyraził: „Gdyby miesięcznik był na styczeń, to byłby cud, a ponieważ cudu nie będzie, więc i na styczeń czasopisma nie będzie”. Zwróciłem się wówczas do kleryków i powiedziałem: „Módlcie się do Maiki Bożej za przyczyną O. Wenantego, by miesięcznik mógł wyjść już w styczniu.
Jeżeli Rycerz wyjdzie w styczniu, to będzie sprawa O.Wenantego. I sam nie wiem, jak się to stało, ale pierwszy numer ukazał się rzeczywiście jeszcze styczniu. Uważałem więc za miły obowiązek zamieścić w tym numerze jego podobiznę i skreślić kilka słów o nim, zaznaczając zarazem, by On patronował temu pismu.
Cały kapitał zabrany na wydawnictwo poszedł na pierwszy numer, a nawet z wysprzedaży tego numeru dodrukowaliśmy jeszcze piąty jego tysiąc. Po ludzku mówiąc, takie przedsięwzięcie nie mogło się udać, bowiem pierwsze trzy miesiące nowo powstającego pisma są okresem wkładów, a tu na miesiąc luty nie było wcale pieniędzy. Słusznie więc ojciec Prowincjał zauważył, że nie ma widoków co do dalszego jego wydania. Do tego jeszcze ciężko zaniemogłem, więc powzięły poprzednio plan, by mając już w ręku numer styczniowy, zapukać do zamożniejszych po ofiarę na ten cel, spełzł na niczym.
Trawiony silną gorączką, leżąc bezsilnie, zwróciłem się do Ojca Wenatego: „Widzisz nie ma pieniędzy na numer lutowy, i jeżeli znajdzie się potrzebna suma i jeszcze zbędzie, to z tego co pozostanie wydrukuję twoją fotografię”. I nadspodziewanie, nie tylko przyszły potrzebne pieniądze, ale i nadwyżka, z której według obietnicy wydrukowałem mu podobiznę z krótkim życiorysem.
Nieraz też w chwilach ciężkich, podczas szalonych skoków w cenach, które powaliły tyle wydawnictw, polecałem przez ręce Ojca Wenantego i Niepokalanej krytyczne położenie i nie doznałem zawodu.
Tak „Rycerz Niepokalanej”, wbrew wszelkim przewidywaniom, dobiegał do pierwszego roku wydawnictwa.
Tymczasem w Krakowie wybuchł agitacyjny, przedwyborczy strajk drukarzy. „Rycerz Niepokalanej” przeniósł się do Grodna. Z wielką trudnością ukazał się numer listopadowy i grudniowy, i zdaje się, że to już będzie koniec, wyjścia nie ma.
Zwróciłem się znowu do Ojca Wenantego i obiecałem mu co prędzej wydrukować na odbitce biografijkę, jeżeli jeszcze tego roku stanie nasza drukarnia.
Bez pieniędzy, jakże tu marzyć o drukarni. A jednak – zupełnie nadspodziewanie tak się sprawy ułożyły, że w okresie Nowenny i oktawy Niepokalanego Poczęcia, kupiliśmy i maszynę drukarską, i najniezbędniejszą ilość czcionek. Teraz zaś pomału drukarnia i w ogóle wydawnictwo staje na nogi.
Nie mogę więc zamilczeć tak jawnej działalności O. Wenantego, i mimo woli cisną mi się pod pióro słowa Zmarłego, gdy zwracano mu uwagę na potrzebę pracy wydawniczej: „Widzicie, ja jestem chory i nic już zrobić nie mogę, ale po śmierci dużo zrobię dla Zakonu”.
Maksymilian M. Kolbe
Str. 11 w numerze 349 tygodnika „Noworudzianin” dostępnym w archiwum.
Numer 349
5-11 października 2018 r.