Przyjaciele o Wioli…
Do naszej redakcji trafiły Sylwia Gaza i Sylwia Zając, przyjaciółki i ogromne wsparcie dla Wioletty Wojtoń, która od dłuższego czasu zmaga się z chorobą nowotworową.
– Znam Wiolettę od najmłodszych lat. Razem mieszkałyśmy w jednej miejscowości. Pamiętam ją od zawsze – wspominała Sylwia Zając. – To jest wspaniała osoba. Zawsze pomocna, potrafi wspierać innych ludzi. Zawsze można na nią liczyć. Bardzo pogodna, energiczna, wesoła, wiecznie uśmiechnięta i przede wszystkim silna. Silna baba, która wie czego chce, czego oczekuje. Walczy o swoje mocno, bardzo mocno. Wiolka jest piękną kobietą, dba o siebie i chce pokazać w ten sposób, że można, że trzeba o siebie walczyć. Zazwyczaj ludzie boją się krytyki i oceniania, są skryci a przyjmowanie pomocy niejednokrotnie wymaga ogromnej odwagi. Ona też pomagała innym i teraz my jej staramy się pomóc – dodała.
– Znam Wiolkę od czasu kiedy razem działałyśmy charytatywnie dla innych. Teraz ona potrzebuje pomocy i nie wyobrażam sobie, aby ją z tym wszystkim zostawić – mówiła Sylwia Gaza. – To będzie kolejna akcja pomocy dla Wioletty. Wcześniej organizowane były m.in. charytatywna zumba, spotkania i działania w mniejszym gronie. Teraz chcemy zadziałać na większą skalę – uzupełniła.
Na specjalnej grupie przyjaciół Wioli można przeczytać mnóstwo ciepłych słów pod jej adresem:
Sylwia: Wiolka: szalona, energiczna kobietka. Zawsze uśmiechnięta. Uwielbiana przez mieszkańców DPS w Ludwikowicach Kłodzkich. Wspaniała i pomocna koleżanka.
Sylwia 2: Jest to kobieta silna.. Twardo stąpająca po ziemi.. Osoba aktywnie uczestnicząca w wielu akcjach charytatywnych….. Wspierająca i służąca pomocą, zawsze można na nią liczyć.. Nie poddaje się i walczy o swoje zdrowie.. Jest inspiracją dla nas wszystkich.. Dlatego chcemy razem trwać przy jej boku, wspierać i być dla niej oparciem..
Barbara: Wiola to dobry człowiek każdemu poda pomocną dłoń, bardzo wrażliwa, uczciwa.
Kasia: Najwspanialsza osoba jaką znam, cudowna, zawsze uśmiechnięta, zawsze jest kiedy potrzebna jest pomoc, jest najlepszym przyjacielem na świecie.
Wiola o sobie i o walce…
– W 2016 roku zdiagnozowano u mnie raka złośliwego jajnika. Była operacja i chemia. Po 10 miesiącach była wznowa i kolejna operacja. Praktycznie co roku były operacje i chemie do 2018 r. We wrześniu ubiegłego roku skończyłam kolejną chemię. Nie minęło pół roku i nowotwór znowu się odezwał. W lutym ponownie zdiagnozowano przerzuty do wątroby, śledziony, na węzły chłonne i na podbrzuszu. Najgorsze, że guz jest nieoperacyjny, jest ich dosyć dużo. Trzech lekarzy potwierdziło to samo – opowiadała swoją historię Wioletta Wojtoń. – U lekarza w Zielonej Górze zaproponowano mi lek celowany. Polega to na tym, że wycina się tkankę z guza i wysyła się do Niemiec żeby sprawdzić czy jest obciążenie genetyczne i dostać ten lek. W Polsce jest to nierefundowane, a koszt to 3500 Euro. Ja i moja rodzina pozadłużaliśmy się bo jednak 3 lata robiłam wszystko, żeby sobie pomóc. Mam grono przyjaciół, którzy mi pomagali i nadal pomagają za co jestem im niezmiernie wdzięczna. Samemu człowiek nie byłby w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. W roku 2016 walczyłam o lek spowalniający rozwój choroby, ale odmówiono mi w Wałbrzychu ponieważ pani doktor twierdziła, że biorę chemię tylko profilaktycznie. Jak widać choroba wraca cały czas. Przy drugim rzucie choroby ten lek mi się już nie należał bo przy wznowie choroby już się on pacjentom nie należy. Tylko przy pierwszym rzucie choroby. Musiałam więc zbierać środki co 3 tygodnie, a koszt był 3800 zł żeby dostawać ten lek. Na szczęście wielu przyjaciół mi pomaga. Dużo w tym wszystkim zawdzięczam Panu Bogu, jestem osobą wierzącą i myślę, że On każdego dnia jest przy mnie bo przy takiej chorobie człowiek szuka wszędzie wsparcia – dodała.
Wioletta Wojtoń przez 12 lat pracowała z dziećmi niepełnosprawnymi w DPS-ie w Ludwikowicach Kł.
– Choroba nie pozwalała mi na kontynuację pracy z której czerpałam wiele radości i satysfakcji – wspominała. – Obecnie jestem na rencie która wynosi 1300 zł/mies. Mieszkam u rodziców na wsi ponieważ musiałam opuścić moje mieszkanie w Nowej Rudzie na ul. Kościuszki ze względu na duże zanieczyszczenie powietrza, szczególnie zimą. Lekarze sugerowali aby nie przebywać w takim miejscu – dodała.
– Teraz robię wszystko, żeby jak najmniej myśleć o chorobie. Przede wszystkim dużo spacerów. Kiedyś byłam osobą bardzo aktywną, chodziłam na ćwiczenia. Obecnie zdrowie na to nie pozwala. Zaczęłam kolejny cykl chemii i organizm jest osłabiony – mówiła.
Pani Wiola marzy o tym, żeby wrócić do pracy. Cieszy się dobrem wielu ludzi. Nie tylko tych co jej pomagają ale również coraz większej liczbie osób, które chętnie pomagają innym potrzebującym. W Nowej Rudzie ich nie brakuje. Coraz więcej akcji charytatywnych, fantastycznych działań cieszy nie tylko obdarowywanych. Oni mają poczucie, że nie są sami w swoich zmaganiach. Miłe słowo każdego dnia podnosi ich na duchu i po-maga na nowo walczyć. Pani Wiola doświadczyła również wielu złych słów i krytyki, która zamiast pomagać – dobija. Na szczęście nie zraża się tym. Cieszy się drobiazgami, które wydaje się nie dostrzegała tak mocno przed chorobą
– Moje życie zmieniło się bardzo. Trzeba cieszyć się każdą chwilą. Na wszystko patrzę inaczej. Słyszę śpiew ptaka, cieszy mnie każdy kwiatek, który gdzieś tam się pokaże, każdy listek na drzewie. Jest to piękne a zarazem przykre, że człowiek dopiero teraz dostrzega to całe piękno – mówiła ze wzruszeniem.
Ludziom, którzy są w podobnej sytuacji radzi aby się nie poddawali, nie wycofywali, żeby walczyli.
– Dziękuję Bogu za miniony dzień. Proszę o następny, ten kolejny. Nie proszę, żeby był lepszy, żeby był… – mówiła moja rozmówczyni.
Pani Wiola niechętnie prosi o pomoc, jest skromna, ale jej siła w walce o zdrowie, pozytywne nastawienie i wiara naprawdę zadziwiają i dają nadzieję.
Charytatywny Kiermasz dla Wioli
W sobotę 11 maja zorganizowano Charytatywny Kiermasz Wszystkiego „Pomagamy Wioli” w Nowej Rudzie-Słupcu na os. XXX-lecia. Piękna pogoda wspierała organizatorów. Nie zabrakło uśmiechów, przyjaznej życzliwości i wsparcia dla Wioletty Wojtoń, która zmaga się z chorobą nowotworową. Podczas kiermaszu udało się zebrać 3666 zł. Organizatorzy dziękują serdecznie za wsparcie.
Kolejną okazję aby pomóc Wioli będziemy mieli w niedzielę 26 maja na górze św. Anny. Szczegóły na plakacie.
Str. 14-15 w numerze 379 tygodnika „Noworudzianin” dostępnym w archiwum.