W niedzielę nagle odszedł do wieczności oddany Kościołowi noworudzianin. Znamy datę pogrzebu.
Uroczystości pogrzebowe zaplanowano na środę 22 maja na godz. 13.00 w kościele pw. św. Mikołaja w Nowej Rudzie. Ceremonii będzie przewodniczył bp Ignacy Dec.
Bogdan Kokociński, mąż Mai, ojciec pięciorga dzieci: Marcina, Wojtka, Anety, Marty i Patrycji, i dziadek sześciorga wnucząt: Wiktorii, Dominiki, Laury, Marcela, Leona i Marysi, urodził się 10 kwietnia 1955 r. w Nowej Rudzie. Jego rodzicie to Stanisław i Bronisława z d. Pilch. Ojciec pochodził spod Wielunia, natomiast matka z rzeszowskiego.
Bogdan miał dwóch braci: Marka i Andrzeja. Wychowywali się razem. Szkołę podstawową ukończył w Nowej Rudzie. Po szkole podjął naukę zawodu w szkole poligraficznej w tym samym mieście. Po zdobyciu zawodu przez pewien czas pracował jako drukarz w Słupsku, a następnie we Wrocławiu i Kołobrzegu.
Po powrocie w 1977 r. do Nowej Rudy pracował w Zakładach Produkcji Automatyki Sieciowej, jednak już wtedy z własnej inicjatywy wykonywał usługi poligraficzne. W ten sposób zdobywał doświadczenie w prowadzeniu swojego zakładu, który powstał dwa lata później.
W 1975 r. poznał swoją przyszłą żonę Marię Czebotar, którą poślubił 15 lipca 1978 r. Ślub miał miejsce w kościele św. Mikołaja w Nowej Rudzie. Po urodzeniu syna Wojciecha rodzina postanowiła się przenieść do Niemodlina na Opolszczyznę, gdzie Bogdan założył swój prywatny zakład drukarski. Tam też urodziła się córka Aneta. To był czas Solidarności. Bogdan z narażeniem siebie drukował ulotki i odezwy,
Po czterech latach, kiedy zmarł ojciec Bogdana, w 1983 r. rodzina wróciła do Nowej Rudy i zamieszkała w domu rodzinnym przy ul. Strzeleckiej wraz z matką Bronisławą. Tu urodziło się jeszcze dwoje dzieci: Marta i Patrycja. To był czas pełen radości rodzinnej i zarazem zaangażowania zawodowego. Drukarnia pod jego przewodem rozwijała się coraz lepiej. Solidność wykonywanych prac, a jeszcze bardziej ich terminowe wykonywanie zjednywało Bogdanowi wielu klientów.
Oprócz działalności zawodowej Bogdan starał się być czynnym członkiem wspólnoty miejskiej, jak również parafialnej. Przez wiele lat należał do rady parafialnej przy kościele św. Mikołaja. Był człowiekiem konkretnych inicjatyw i działań. Znany ze swego dobrego humoru i wrażliwego serca był człowiekiem bardzo lubianym w środowisku, także wśród wielu grup społecznych, jak strażacy czy górnicy. Umiał się cieszyć życiem i spotkanymi ludźmi, z którymi potrafił dzielić serce i przyjaźń.
Bogdan żył życiem Kościoła. Znał wielu księży, którym pomagał na różny sposób. Współpracował z diecezją świdnicką, którą szczerze kochał. Wraz z kapłanami przeżywał trudności, na jakie napotykały budujące się parafie. Był zawsze otwarty na nowe inicjatywy duszpasterskie. Kapłani cenili sobie jego kompetencję, a szczególnie jego przyjaźń. Potrafił powiedzieć otwarcie, co go bolało, umiał doradzić, gdy pojawiały się problemy. Służył swoim zakładem, gdy potrzeba było, aby wspomagać inicjatywy duszpasterskie.
Kiedy w 2015 r. powstała inicjatywa odrestaurowania kościoła na Górze św. Anny Bogdan od samego początku zaangażował się w to dzieło. Stanął na czele Komitetu Odbudowy Kościoła św. Anny, co zaowocowało wspaniałym dziełem odnowionej historycznej świątyni. Żył tym przedsięwzięciem, był szczęśliwy, gdy rzeczywiście kościół św. Anny stawał się coraz piękniejszy. Miał jeszcze wiele planów związanych z tym miejscem.
W niedzielę, 19 maja, po Mszy św. i Komunii św., w czasie dzielenia z żoną swoich myśli o rodzinie, nagle osunął się na podłogę i w ramionach żony Marii przeszedł do drugiego życia.
Źródło: swidnica.gosc.pl