Praktyki NST – II tydzień
(B@sil) II tydzień naszego pobytu w Bolonii to praca, praca i jeszcze raz praca. Każdy z nas znał już swoje obowiązki więc nie było w związku z tym żadnych problemów. Czas na aklimatyzację już minął i teraz poznaliśmy czym się różni szkoła od pracy. Póki co zdecydowanie wolimy szkołę 😀 Informatycy mają kontakt z najnowszym sprzętem i oprogramowaniem IT co zdecydowanie pozwoli im wzbogacić swój warsztat i na pewno okaże się przydatne w czasie letniej sesji egzaminu zawodowego. Logistycy widzą jak praca w halach i magazynach może być lekka, prosta i przyjemna; wystarczy tylko dokładnie rozplanować swoje działanie. Hotelarze mają możliwość pracy w hotelach i restauracjach, w których przewijają się goście z całego świata co pozwala im na poznanie różnych obyczajów i zachowań, a także wyczula na pewne zachowania. Graficy mają możliwość współpracy z dużymi agencjami i biurami reklamowymi; poprawiają swój warsztat i mogą pracować na oprogramowaniu najnowszej generacji, a elektrycy poznają nowe narzędzia i doskonalą swoje potyczki z prądem zarówno w firmach jak i na budowach.
Wszyscy przy okazji codziennej pracy muszą porozumiewać się w języku angielskim co niektórym bardzo się przyda w kontekście szlifowania i podniesienia swoich umiejętności lingwistycznych. Jak wszyscy zgodnie stwierdziliśmy – we Włoszech kawa to świętość, a jej parzenie to swego rodzaju rytuał, do którego już się przyzwyczailiśmy. W pracy mamy siestę i niektórzy przeznaczają ten czas na sen, a inni na posiłek i odpoczynek na przykład w parku.
Od środy towarzyszyła nam pani dyrektor mgr Brygida Gąsior, która przyleciała do Bolonii, żeby sprawdzić czy nikt nas nie obdziera ze skóry i nie dzieje nam się krzywda. Towarzyszyła jej pani pedagog – Marta Leśniak. Okazało się (ku ich uciesze) że nic takiego nie ma miejsca, mamy się znakomicie i nie bardzo chcemy wracać do domu 😀
W sobotę już od samego rana byliśmy zwarci i gotowi gdyż tego dnia mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do szekspirowskiego miasta zakochanych – Werony. Oczywiście poruszenie było wielkie, bo każdy bardzo chciał zobaczyć miejsce gdzie rozgrywały się jedne ze słynniejszych scen miłosnych, których głównymi bohaterami byli Romeo i Julia. Do Werony udaliśmy się pociągiem i na miejscu byliśmy około godziny jedenastej. Tam pod głównym dworcem spotkaliśmy się z naszą przewodniczką i od razu udaliśmy się do starej części miasta. Werona urzekła nas swoją zabudową. W samym centrum znajduje się praktycznie tylko jeden nowoczesny budynek przez co miasto zachowało swój niepowtarzalny romantyczny klimat. Mnóstwo turystów wędrujących po starówce, a wśród nich my… To były niezapomniane chwile. W samym centrum zwiedziliśmy arenę drugi co do wielkości (po rzymskim Colosseum) antyczny amfiteatr, który robi ogromne wrażenie. Następnie udaliśmy się przez najsłynniejszą ulicę miasta Via Mazzini w kierunku Pizza delle Ebre, gdzie mogliśmy podziwiać jedną z atrakcji miasta – wieżę ratuszową wznoszącą się wysoko ponad wszystkie budowle starówki. Niedaleko ratusza znajduje się również pomnik Dantego, który bardziej łączony jest z Florencją ale jak się okazało to i jego relacje z Weroną były równie ważne. Następnie udaliśmy się na krótki spacer brzegiem Adygi, a stamtąd prosto pod najsłynniejszy na świecie balkon, gdzie znajduje się pomnik Julii. Tam, żeby pomóc trochę szczęściu i miłości oddaliśmy się tradycyjnym rytuałom. Jeśli ktoś jest w związku, mógł napisać liścik do swojej połówki i wsunąć go w bramę wejściową na dziedziniec. Jeśli z kolei ktoś jest singlem, mógł pogładzić prawą pierś Julii – to ma przynieść szczęście w miłości. Po kilku westchnieniach oraz chwili zadumy udaliśmy się znowu w kierunku areny, gdyż tam w jednej z okolicznych restauracji mieliśmy zaplanowany wspólny lunch. Pizza, lody oraz zimne napoje to wszystko sprawiło, że akumulatory zostały w pełni naładowane. Po chwili odpoczynku mieliśmy około dwóch godzin na zwiedzanie miasta we własnym zakresie czyli tzw. czas wolny. Mniej więcej o godzinie 16:30 mieliśmy zbiórkę, a z niej udaliśmy się bezpośrednio na swój powrotny pociąg do Bolonii. Piękną to była wycieczka i bardzo nam się podobała ta eskapada. Trzeba przyznać, że dzięki takim wyjazdom łączymy przyjemne z pożytecznym. Poznajemy kulturę, sztukę, a także mamy doskonałą lekcję historii. Bo podróże kształcą przecież!
Niedziela w gruncie rzeczy to dzień odpoczynku i relaksu ale kto powiedział, że trzeba leżeć i gnić w pokojach. Żeby zapobiec zgnuśnieniu korzystaliśmy z wolnego czasu na różne sposoby. Jedni zażywali kąpieli słonecznych przy pobliskiej rzece, inni odsypiali, a jeszcze inni korzystali z wycieczek, które zaproponowali im opiekunowie. Około południa kilkoro z nas wraz z panem Konradem udała się na Polski Cmentarz Wojenny, który jest największą nekropolią spośród czterech takich miejsc na terenie Włoch. Pozostałe trzy znajdują się pod Casamassima, w Loreto oraz chyba najbardziej znany na Monte Cassino. Na miejscu widok 1442 krzyży zrobił na nas ogromne wrażenie. Są to groby żołnierzy, którzy służyli w 2 Korpusie Polskim pod dowództwem generała broni Władysława Andersa. Między 9, a 21 kwietnia 1945 roku zapłacili największą cenę za wyzwolenie Bolonii z rąk faszystów. Jednak w ostatnim dniu walk ich kompani swoją determinacją i walecznością zdołali pokonać wroga i wywiesili polską flagę nad miastem. Dzięki temu zwycięstwu 9 Batalionowi Strzelców Karpackich nadano uroczyście miano Bolońskiego, a 17 dowódców otrzymało honorowe obywatelstwo miasta. Senat Bolonii wręczył też żołnierzom polskim medale pamiątkowe z napisem Al liberatori che primi entrarono in Bologna 21 Aprile 1945 – per benemerenza („Oswobodzicielom, którzy pierwsi weszli do Bolonii 21 kwietnia 1945 – w dowód zasługi”).
Dopiero gdy pan Konrad przybliżył nam historię tego miejsca i przeszliśmy się między mogiłami zdaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę to wielu z poległych było naszymi rówieśnikami lub osobami niewiele starszymi od nas. To oni wtedy walczyli za wolność Naszą oraz całej Europy, a o ich męstwie i odwadze dowiedział się cały świat. Dlatego tak ważne jest, żeby odwiedzać takie miejsca i dbać o przekazywanie tych historii kolejnym pokoleniom.
Około godziny 19 kolejna grupa osób wraz z panem Konradem oraz panem Jackiem udała się na miejscowy stadion – Stadio Renato Dall’Ara, by uczestniczyć w meczu reprezentacji młodzieżowych U21 pomiędzy Włochami oraz Hiszpanią. Dla gospodarzy był to mecz otwarcia tej imprezy, która potrwa przez dwa tygodnie, a który przyciągnął na trybuny komplet publiczności czyli około 27 tysięcy widzów! Spotkanie zakończyło się zwycięstwem makaroniarzy w stosunku 3:1. Atmosfera była nie do opisania. Komplet publiczności, piękny stadion, futbol na najwyższym poziomie… Czego można chcieć więcej? No chyba tylko samych piątek z matmy 😛 Dla nas wraz z końcowym gwizdkiem arbitra skończył się czas odpoczynku i weekendowych aktywności. Jutro rozpoczynamy nowy tydzień pracy i drugą połowę naszego pobytu tutaj (tak, tak półmetek już za nami). Trzeba się wyspać i nabrać sił. W środę kolejny mecz – tym razem Włochy – Polska! Oczywiście wszyscy będziemy uczestniczyć w tym wydarzeniu i kibicować naszym orzełkom. Dziś pożegnaliśmy również panią dyrektor i panią pedagog, które musiały wracać do Nowej Rudy, na zakończenie roku szkolnego.