NST – Praktyki – III tydzień
III tydzień w Bolonii to już praktycznie rutyna. Wszyscy już dawno przyzwyczaili się do rytmu dnia i tempa pracy we Włoszech, które nieco różni się od polskiego. Tu wszyscy na wszystko mają czas (zwłaszcza na kawę), nikt nikogo nie pogania i dodatkowo jest przecież tzw. siesta czyli południowa godzinna (lub dłuższa) przerwa na obiad. Zawierane są nowe znajomości, które (kto wie) być może w przyszłości zaowocują odwiedzinami, wspólnymi wyjazdami albo zatrudnieniem. Niektórzy tak się polubili (z wzajemnością), że w prezencie dostają od szefostwa dodatkowe kieszonkowe lub są zabierani na wspólne śniadania albo obiady.
Przez cały tydzień udało się nam być na trzech spotkaniach organizowanego w Italii oraz San Marino turnieju finałowego mistrzostw Europy w piłce nożnej do lat 21. Byliśmy świadkami potyczek młodzieżowych reprezentacji Włoch z Hiszpanią, Polski z Włochami oraz Polski z Hiszpanią. Szczególnie to drugie spotkanie, w którym udało nam się pokonać gospodarzy turnieju na długo zapadnie nam w pamięci. O meczu z Hiszpanią wypada napisać tylko tyle, że się odbył – wynik 0:5 mówi sam za siebie.
Weekend był bardzo aktywny. W sobotę udaliśmy się nad Adriatyk do najsłynniejszego kurortu we Włoszech – Rimini. Tam zażywaliśmy kąpieli zarówno morskich jak i tych słonecznych. Szkoda, że po kilku godzinach plażowania musieliśmy się szybko zbierać, bo nad północną częścią Włoch przechodził akurat front burzowy co skutkowało silnymi opadami deszczu oraz gradobiciem.
W niedzielę mieliśmy zapewnione dwie atrakcje. Najpierw udaliśmy się do samego centrum, gdzie zwiedziliśmy jedną z głównych atrakcji miasta czyli Tore delli Asinelli – najwyższy punkt widokowy zwany również Due Torii. Na szczyt tej XIII wiecznej budowli prowadzi prawie 500 schodów i wejście nie każdemu przypadło do gustu ale po dotarciu na miejsce wspólnie stwierdziliśmy jedno – opłacało się! Z góry rozpościerał się przepiękny widok na całe miasto oraz okoliczne wzgórza. Tam zrozumieliśmy dlaczego na Bolonię mówi się „czerwone miasto”. Urzekła nas cała zabudowa i dachy wykonane właśnie z czerwonej dachówki. Dodatkowo uroku dodaje to, że w centrum nie ma żadnego biurowca. Wszystko co nowoczesne znajduje się na obrzeżach miasta i to powoduje, że stolica mortadeli ma w sobie niepowtarzalny klimat.
Po zejściu z wieży odbyliśmy pieszą wycieczkę (łącznie około 10km) z centrum do bazyliki San Luca, do której prowadzi najdłuższy portyk na świecie składający się z 666 podcieni i mający symbolizować zwycięstwo dobra nad złem. Mieliśmy szczęście, bo okazało się, że po dotarciu na miejsce odbywał się tam coroczny festiwal lokalnej kuchni. Mogliśmy skosztować wszystkich specjałów, które są produkowane tylko i wyłącznie w regionie Emilia Romania, którego Bolonia jest stolicą. Wśród wielu stoisk naszą uwagę najbardziej przykuły te, gdzie można było zjeść tradycyjną potrawę z makaronu szpinakowego, sosu, mięsa mielonego i sera parmeńskiego popularnie zwaną lasagna. Niektórzy skosztowali też tortellini czyli małych pierożków z farszem z mięsnym oraz mortadeli w różnej postaci, z której Bolonia słynie.
Tak w skrócie wyglądał nasz trzeci tydzień pobytu w słonecznej Italii. Pełni energii rozpoczynamy ostatnią kwartę, bo już 29 czerwca będziemy wracać do Nowej Rudy.
Konrad Kałwak