Kompromis to klucz do zgody
Trwa dyskusja wokół ul. Kwiatkowskiego w Nowej Rudzie-Słupcu. Do Urzędu Miasta w Nowej Rudzie napłynęły skargi na ruch ciężarówek, które tą ulicą wożą z pobliskiej Kopalni Gabra kruszywo, służące do budowy dróg. Gdy jednak Zarząd spółki KSS Bartnica, właściciela kopalni, wyszedł naprzeciw oczekiwaniom samorządowców i ograniczył na ul. Kwiatkowskiego transport, do protestu ruszyli z kolei lokalni przedsiębiorcy, którzy utrzymują się z usług transportowych. Czy uda się mądrze rozwiązać ten spór?
Rozmawiamy z Jakubem Madejem, prezesem spółki Kopalnie Surowców Skalnych w Bartnicy (KSS Bartnica), która jest właścicielem zakładu w Słupcu.
– Panie Prezesie, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, że mieszkańcy ul. Kwiatkowskiego zaczęli protestować przeciwko wyjeżdżającym z kopalni ciężarówkom, choć te kursują tamtędy od przynajmniej kilkunastu lat, a wydobycie gabra w tym miejscu sięga czasów przedwojennych?
– Szczerze mówiąc, sam się nad tym zastanawiam. Gdyby zadała mi pani to pytanie w 2018 roku, potrafiłbym pewnie znaleźć powody niezadowolenia mieszkańców. Ubiegły rok był bowiem dla kopalni o wiele trudniejszy pod względem transportu, niż rok bieżący. W całym kraju trwały intensywne budowy dróg, zapotrzebowanie na kruszywo było duże, a jednocześnie na terenie całej Polski prowadzone były remonty torów i szlaków kolejowych. To sprawiło, że mieliśmy dużo zamówień, ale też mocno ograniczone możliwości transportu gabra wagonami kolejowymi. Zwiększony wywóz samochodami ciężarowymi był więc awaryjną i jedyną możliwością realizacji zamówień. W dodatku ul. Kwiatkowskiego była wtedy niewyremontowana – nierówna, dziurawa nawierzchnia potęgowała odgłosy przejeżdżających aut, a brak chodnika tylko potęgował poczucie zagrożenia. Sytuacji nie sprzyjało też długie i ciepłe lato. W taką pogodę, co naturalne, ludzie otwierają szeroko okna, wiele czasu spędzają na powietrzu, przed domami, więc bardziej odczuwają to, co dzieje się na pobliskiej drodze. Dlatego, biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności, rok temu niezadowolenie mieszkańców było w oczywisty sposób zrozumiałe. Ale w tym roku sytuacja związana z transportem jest o wiele lepsza. Porównując z ubiegłym rokiem, w ciągu 9 miesięcy roku bieżącego ruch ciężarówek zmniejszył się na ul. Kwiatkowskiego o około 20 procent. Jest bowiem i mniejsze zapotrzebowanie na kruszywo, i mamy już dużo łatwiejszy dostęp do transportu kolejowego, z czego korzystamy oraz – co bardzo ważne – wyjeżdżające z kopalni ciężarówki jadą teraz po równej, nowej nawierzchni i nie powodują takiego hałasu i drgań jak w ubiegłych latach. Ulica Kwiatkowskiego została bowiem gruntownie wyremontowana, głównie przez kopalnię. Precyzując: połowę drogi, na własny koszt, zmodernizowała KSS Bartnica, a drugą połowę jezdni naprawiło starostwo, ale też z naszym, niemałym udziałem finansowym. Dlatego związane z transportem uciążliwości dla mieszkańców są w tym roku o wiele mniejsze niż w ubiegłym. Przypuszczam więc, że niezadowolenie mieszkańców może wynikać z kultury jazdy kierowców ciężarówek. Na to jednak kopalnia ma znacznie ograniczony wpływ.
– Co ma pan na myśli?
– Nie wykluczam, że kierowcy wyjeżdżających z kopalni aut nie zawsze stosują się do przepisów. Może jeżdżą zbyt szybko, zbyt brawurowo? Kopalnia nie ma na to wpływu – nie posiadamy własnego transportu. Zapewniam jednak, że chętnie wesprzemy wszelkie rozwiązania, które dadzą mieszkańcom ul. Kwiatkowskiego większe poczucie bezpieczeństwa. Wszędzie tam, gdzie mamy nasze zakłady, prowadzimy prospołeczną politykę. Zależy nam bowiem na dobrych relacjach z sąsiadami. Specyfika kopalń kruszyw jest taka, że nie możemy przenieść działalności gdzie indziej – jest ona bowiem ściśle związana z lokalizacją złoża. Mamy pełną świadomość związanych z tym pewnych uciążliwości dla naszych sąsiadów, dlatego – aby zniwelować niedogodności – staramy się wspierać okolicznych mieszkańców na wielu płaszczyznach. Nasi sąsiedzi mogą na nas liczyć. I tak też postrzegamy rozwiązanie sytuacji na ul. Kwiatkowskiego w Nowej Rudzie-Słupcu. Jeśli zarządca tej drogi zastanowi się nad wprowadzeniem skutecznych rozwiązań, które poprawią poczucie bezpieczeństwa mieszkańców: np. zaplanuje ułożenie na jezdni urządzeń ograniczających prędkość, ustawienie przy drodze kontrolujących prędkość fotoradarów, czy postawienie barierek odgradzających jezdnię od chodnika, to deklaruję, że kopalnia wesprze takie działania – zarówno merytorycznie, jak i finansowo. Z rozmów prowadzonych z zarządcą drogi wiemy, że różne rozwiązania są brane pod uwagę. Podkreślam jednak, że my, jako przedsiębiorca, nie mamy możliwości prawnych, aby wprowadzać je na własną rękę.
– W takich działaniach widzi pan klucz do rozwiązania sytuacji?
– Widzę ten klucz w mądrym kompromisie. Ostatnie wydarzenia na ul. Kwiatkowskiego pokazały, że tylko kompromis każdej ze stron może być skutecznym rozwiązaniem. Trzeba pogodzić interesy mieszkańców, transportowców i wszystkich innych grup (które jeszcze nie zdążyły zaprotestować, ale pewnie zechcą dojść do głosu, jeśli sytuacja będzie się przedłużała) z interesem kopalni, której – jak już wspomniałem – nie da się zapakować w kilka tirów i wywieźć gdzie indziej, bo jest zależna od złoża. Wydobycie gabra trwa w tym miejscu od czasów przedwojennych, a dziś kopalnia daje wiele miejsc pracy. Zatrudniamy ok. 50 pracowników, przeważnie z okolicy. Przypomnę, że jedno miejsce pracy w przemyśle ciężkim przelicza się na co najmniej kilka osób w rodzinie – małżonków, dzieci, rodziców – które mogą godnie żyć dzięki takiemu jednemu etatowi. Jednak stali pracownicy kopalni to tylko część mieszkańców korzystających z funkcjonowania zakładu. Z kopalnią jest przecież sprzężona bocznica kolejowa, także dająca pracę, są podwykonawcy, firmy transportowe, kontrahenci. To urasta do setek osób, których byt jest zależny od kopalni. W dodatku KSS Bartnica płaci wysokie podatki, opłaty za korzystanie ze środowiska i inne, znaczące dla lokalnego budżetu. Dlatego, gdy słyszę tzw. „zero – jedynkowe” argumenty, że transport kruszywa z kopalni powinien być – najlepiej z dnia na dzień – radykalnie ograniczony lub, co gorsza, zaprzestany, to nie mogę tego zrozumieć. Spełnienie tych wymagań oznaczałoby przecież rychły koniec działającej tu od lat kopalni. A to – trzeba zdać sobie sprawę – pociągnęłoby za sobą dla Nowej Rudy-Słupca ogromne konsekwencje: zarówno społeczne, jak i gospodarcze.
– Czy – poza mądrym kompromisem – widzi pan jeszcze inne rozwiązanie tej niełatwej sytuacji?
– Tak. Uważam, że rozwiązaniem problemu mieszkańców, władz miasta, gminy, powiatu i kopalni, byłoby powstanie obwodnicy Nowej Rudy-Słupca. Nie ma bowiem żadnych przeszkód, aby droga wyjazdowa z kopalni została „wpięta” do obwodnicy. Wtedy ciężarówki z kruszywem nie przejeżdżałyby już przez ul. Kwiatkowskiego, ani przez żadną inną część Słupca. Jednak, choć projekt obwodnicy został ujęty w najnowszym planie zagospodarowania przestrzennego miasta, a pan burmistrz Nowej Rudy wydał decyzję środowiskową w sprawie tej drogi w listopadzie 2018 r., to dotąd nic więcej w tym temacie się nie wydarzyło. A szkoda, bo to najlepszy czas, aby budować tę drogę – decyzja środowiskowa ma bowiem ograniczony czas obowiązywania i każda zwłoka w tej sprawie oddala jej aktualność. A chyba nikogo nie trzeba przekonywać, w świetle obecnych wydarzeń, że obwodnica Nowej Rudy-Słupca rozwiązałaby wiele uciążliwości, na które skarżą się dziś i mieszkańcy, i władze regionu.
Rozmawiała: Edyta Golisz
Str. 7 w numerze 401 tygodnika „Noworudzianin” dostępnym w archiwum.
Numer 401
25-31 października 2019 r.