W piątkowy (8 listopada) poranek było trochę pochmurno, ale to że nie padało już wprawiło wszystkich 26-ciu, a właściwie 27 (bo przecież Adaś na za kierownicą to też uczestnik) uczestników wycieczki w dobry humor. W poszukiwaniu porannej kawy zwiedziliśmy aż dwie stacje benzynowe (Muller w okolicach Kowar nie zadbał o klientów) i o omówionej godzinie stanęliśmy w Siedlęcinie, bo to był nasz pierwszy cel wycieczki. Najpierw krótki spacer po powstałej na przełomie XIII/XIV wieku wiosce, podczas którego zwiedziliśmy pochodzący z tego właśnie okresu gotycki kościółek pw. św. Mikołaja. Wielokrotnie przebudowywany zachował dwa oryginalne portale, krucyfiks z naturalnej wielkości postacią Jezusa (z roku 1500), późniejszy już ołtarz, ambonę i chrzcielnicę. Drugiego, poewangelickiego kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy wewnątrz niestety nie widzieliśmy. Główną atrakcją Siedlęcina jest średniowieczna wieża książęca (1313-1315), w której spędziliśmy dobrą godzinę z przemiłą panią przewodnik. Sama budowla już tchnie wiekami i robi ogromne wrażenie. A jest to jedna z największych wież tego typu w Europie, w której zachowały się najstarsze stropy drewniane w Polsce. Ewenementem na skalę światową są zachowane autentyczne, ścienne malowidła o treści świeckiej. Przedstawiają bowiem one historię sir Lancelota, legendarnego rycerza Okrągłego Stołu. Dodatkową atrakcją wieży są piękne widoki na Bóbr z ostatniego jej piętra. Oszczędzając sobie pieszego „nabijania kilometrów” pod schronisko Perła Zachodu podjechaliśmy naszym busem, po drodze mijając elektrownię wodną Bobrowice IV. W Perle Zachodu czekały już na nas upieczone na złoto pierożki z barszczykiem do popicia. Było pysznie, cieplutko z bardzo miłą obsługą i w bardzo ładnym otoczeniu. W pełni sił w dalszą drogę udajemy się już piechotą. Schodzimy jeszcze na Wiszący Mostek nad Jeziorem Modrym (sztuczne) i dochodzimy do skałki Wieżyca, skąd rozciąga się piękny widok na Bóbr i zawieszone na skale schronisko. Nieco zasapani po chyba 114 schodach wracamy na szlak. Idziemy Bobrowym Jarem podziwiając malowniczą rzekę i tu i ówdzie widoczne skałki. I jeszcze ostatki kolorowych, jesiennych liści. Z Cudownego Źródełka pijemy wodę bez obaw, mimo iż legenda głosi o „szczególnym” traktowaniu tych, którzy dopuścili się jakiejś zdrady – zwłaszcza małżeńskiej… Dalej przechodzimy pod wiaduktem kolejowym i po chwili podchodzimy pod wieżę widokową na Wzgórzu Krzywoustego, zwaną „grzybkiem”. Co wytrwalsi pokonują jeszcze schody na szczyt wieży i wszyscy z ulgą witają czekający już na parkingu autobus. Krótki konkurs wiedzy nabytej na wycieczce dowiódł, że nie tylko lubimy pogadać, ale też i posłuchać – co zresztą bardzo podkreśliła pani przewodniczka, że „tak pilnie słuchającej grupy, to daaaaawno nie miała”.
Noworudzki UTW
Anna Szczepan
fot. A.Szczepan