Bardzo już stęsknieni za wspólnymi wycieczkami, we wtorkowy (11 sierpnia) poranek wsiedliśmy do „pachnącego” środkiem dezynfekcyjnym „Smilebusa” z naszym Adasiem za kierownicą
W autobusie w zasadzie co drugie miejsce wolne, my z obowiązkowymi maseczkami, zaopatrzeni w „psikadełka” do rąk, pojechaliśmy na początek do Wapiennika Łaskawy Kamień w Starej Morawie. Przywitali nas sympatyczni bardzo gospodarze oraz bardzo miły cień jaki daje ogród i rzuca budowla starego wapiennika. Miejsce magiczne, stworzone przez prof. Jacka Marię Rybczyńskiego i jego rodzinę na początku lat 80-tych minionego wieku. „Jacek Rybczyński był rysownikiem, malarzem, rzeźbiarzem, twórcą magicznych przedmiotów, niezwykłych instrumentów, «architektem krajobrazu» i reanimatorem zabytkowej architektury. Ponadto doświadczonym pedagogiem oraz założycielem tzw. Rzeczpospolitej Wapienniczej «Wapiennik Łaskawy Kamień» – artystycznej enklawy w Starej Morawie” (za UM Stronie Śląskie). Zwiedzanie – z synem Pana Profesora, zaczynamy od ogrodu i na chwilę zatrzymujemy się przy pomniku św. Hildegardy z Bingen (mniej więcej XVIII wiek), z którą związana jest historia rodziny państwa Rybczyńskich. Przy wejściu do małego ogrodu japońskiego podziwiamy witraże autorstwa Pana Profesora oraz specjalny dzwon zwykle stojący przy wejściu do świątyni i rozbrzmiewający przy obchodach Nowego Roku – bije 108 razy, aby odgonić 108 pokus… Specjalnie dla nas oczywiście też zabrzmiał. Zwiedziliśmy jeszcze oryginalną pracownię Jacka Rybczyńskiego i unikalne na skalę krajową obserwatorium nietoperzy podkowców, które tam chętnie mieszkają. Pożegnaliśmy przyjemny chłód ogrodu (a były w nim też noworudzkie akcenty z czerwonego piaskowca – japońskie latarnie i cudna Madonna) i spacerkiem powędrowaliśmy nad zalew w Starej Morawie. Jeden z najwyżej położonych n.p.m. zalewów w Polsce jest sztucznym zbiornikiem na rzece Morawce, ładnie zagospodarowanym jako teren rekreacyjny z kąpieliskiem. Ciekawostką jest niewielka wieża widokowa nad taflą zbiornika. Po sesji zdjęciowej na tejże wieży dotarliśmy do Stronia Śląskiego, którego zwiedzanie rozpoczęliśmy od parku. Stronie Śląskie – w XIII wieku mała osada pasterska w cieniu Strachocina, swój rozwój zawdzięcza w zasadzie Mariannie Orańskiej (od 1836 roku), a potem – już w latach 50-tych XX wieku również kopalniom uranu i fluorytów, a także wojewódzkiemu szpitalowi chorób nerwowych. Teraz nie ma już kopalni (na szczęście), po szpitalu została tylko przychodnia (tu chyba niekoniecznie na szczęście) i miasto stawia na turystykę. W samym miasteczku jest kilka ciekawostek. W ładnie utrzymanym parku stoi sobie barokowa kaplica św. Onufrego (jak głosi legenda, wszystkie panny na wydaniu powinny się do niego modlić), odremontowana ze zniszczeń i służąca obecnie celom świeckim. W parku pyszni się też niewielka tężnia, całkiem – jakbyśmy powiedzieli, nowy nabytek. W cieniu parkowych alejek i szumie rzeczki doszliśmy do dawnego pałacyku Marianny Orańskiej a dzisiejszego ratusza. Z przedratuszową fontanną bawiliśmy się jak dzieci, a ławeczki pod drzewami też bardzo nam odpowiadały. Dało się z nich popatrzeć na stary, poewangelicki kościółek Zmartwychwstania Pańskiego (dzisiejsza kaplica pogrzebowa), wotywną kolumnę z 1672 roku powstałą najprawdopodobniej jako przydrożne miejsce modlitwy, ale też jako dar wotywny oraz pomnik z Janem Nepomucenem stającym tu jako patron dobrej sławy i obrońca dobrego imienia. Po stromych i dość długich schodach wdrapaliśmy się do kościoła parafialnego pw. M.B. Królowej Polski i św. Maternusa. Kościół zadbany i otwarty – bo, jak powiedział ksiądz tutejszej parafii, „kościół jest dla ludzi, więc musi być otwarty”, co bardzo doceniliśmy. A kościół ma się czym pochwalić. Ołtarz i pokrywa misy chrzcielnej są autorstwa Michała Ignacego Klahra, a bardzo piękna droga krzyżowa oraz Pieta są dziełem Franciszka Thamma. Barokowej jasności i lekkości wnętrza dopełniają delikatne freski i polichromowane postaci świętych i aniołków, tak typowe dla baroku. Z zabytków techniki odnotowaliśmy budynek dawnego dworca kolejowego (dzisiaj centrum kultury), starą wieżę ciśnień i stary żuraw oraz malowniczo zakrzaczony, zabytkowy most stalowy (nitowany, z 1897 roku). Stronie Śląskie pożegnaliśmy udając się jeszcze do Gottwaldówki w Kątach Bystrzyckich. Odbudowany czworobok zabudowań liczy sobie ok. 150 lat. Dom jest do zwiedzania, co oczywiście zrobiliśmy, strojenie się w kapelusze na „interaktywnej wystawie” dało nam wiele radości, wystawa w starej stodole pozwoliła „kuknąć” na historię ziemi kłodzkiej, a na strychu pooglądać obrazy, ładne szkło i zerknąć do biblioteki. Tutaj też zjedliśmy doskonały posiłek. Swojski żurek, domowo upieczony ciemny chleb z rozmaitymi dodatkami oraz jagodowy deser, jakiego gdzie indziej na pewno się nie uświadczy. Świeżo zaparzona kawa i rozmaite zimne napoje dopełniły reszty. Obiad jedliśmy w ogrodzie pod parasolami, przy szeroko rozstawionych stolikach. A na akordeonie przygrywał nam sam gospodarz. Przy wtórze akordeonu odśpiewaliśmy zwyczajowe 100 lat naszej solenizantce Zuzi. To był wspaniały odpoczynek. Mogliśmy się nagadać do woli, pospacerować, niespiesznie zdegustować serwowane pyszności. Chętnie pogawędziliśmy z gospodarzami, a szczególnie z Seniorką rodu. W gościnnej Gottwaldówce miło spędziliśmy całe popołudnie.
Z turystyczny pozdrowieniem
Anna Szczepan
Noworudzki UTW
• klucz stroński – historyczna nazwa dóbr ziemskich we wschodniej części ziemi kłodzkiej, utworzonych w XVII w. przez hr. Michaela Wenzela von Althanna, wzmiankowanych po raz pierwszy w dokumentach z 1743 r.
• św. Maternus – pierwszy biskup Kolonii i trzeci Trewiru, biskup Tongerenu, Apostoł Alzacji, święty Kościoła katolickiego. Orędownik w gorączce i chorobach zakaźnych.
Str. 11 w numerze 442 tygodnika „Noworudzianin” dostępnym tutaj.
Numer 442
21-27 sierpnia 2020 r.