W marcu trochę pogodnych dni pozwoliło na piękne, piesze spacery po okolicy – niestety tylko w kilkuosobowych grupach. Miło było popatrzeć na pierwsze oznaki wiosny
Miło też było popodróżować ze Zbigniewem Błaszczykiem w czasie i przestrzeni odwiedzając „Indian Ameryki Północnej”. Dobre rady na temat naszego zdrowia jak zwykle usłyszeliśmy od dr Anny Gozdowski, a w muzyczny świat „Chórów i uwertur” zabrał nas oczywiście Leszek Grudziński. Piękny, słowno-muzyczny film o Fryderyku Chopinie w 211 rocznicę jego urodzin, wygłoszony przez Marka Dyżewskiego obejrzeliśmy na YouTube.
Chopin, obywatel świata, a właściwie królestwa muzyki i poezji. Jego piękne improwizacje oparte na polskich pieśniach, obrazy muzyczne – np. koncert Jankiela i inne, przedstawiające najważniejsze wydarzenia historyczne Polski zadziwiają malowniczością i wzruszają do dziś. Tegoroczny Dzień Kobiet też obchodziliśmy wirtualnie. Swoim wspaniałym i niepowtarzalnym koleżankom studentkom, okazjonalne życzenia szarmanccy koledzy złożyli pocztą mailową.
W tym dniu towarzyszyły nam „Damy w siodle” wraz z Ulą Kowalczuk. Konną jazdą kobiety interesowały się od czasów najdawniejszych. W starożytnych Chinach kobiety grały w konne polo, w Grecji powoziły rydwanami, w późniejszych epokach uczestniczyły w polowaniach oraz zabawach konnych aż wreszcie dołączyły do zawodów sportowych. W Polsce z zamiłowania do jazdy konnej słynęły królowe, żony i córki arystokratów, a prekursorką sportowej jazdy konnej (XIX/XX w) były Maria Wodzińska i jej córka Maria Zandbang.
Śpiew ptaków to niewątpliwie najpiękniejsze dźwięki, jakimi natura umila nam życie. Ich pięknych treli chętnie posłuchaliśmy w cyklu 3 krótkich filmów „Ptacy najlepsi śpiewacy”. Tymczasem o sztuce przyjaźni bardzo przyjaźnie opowiadała Beata Kras-Oprychał, natomiast dr Paweł Dąbrowski jak zwykle uchylił rąbka tajemnicy z zakresu antropologii, udowadniając że Primates (naczelne) są wyjątkowi, no i łączy nas trochę wspólnych cech (np. zachowania macierzyńskie).
Z przyjemnością też po raz kolejny przenieśliśmy się wraz z Leszkiem Grudzińskim w świat muzyki – tym razem na spotkanie z Giuseppe Verdim (1813-1901), nazywanym gigantem twórczości operowej. Po raz pierwszy na deskach La Scali wystawiono operę Verdiego „Nabuchodonozor” (1839), potem królował na wszystkich scenach świata, a ostatnią swoją operą „Falstaf” pożegnał się z melomanami też w La Scali (1893). Po śmierci wielkiego kompozytora La Scala na znak żałoby zamknęła swoje podwoje, a kilka dni później odbył się specjalny koncert na jego cześć. A my mieliśmy okazję wysłuchania najpiękniejszych arii w światowym wykonaniu na światowych scenach operowych, m.in. Bernarda Ładysza w arii Procidy z opery „Nieszpory Sycylijskie”.
Cotygodniowe spotkania z komputerem (Erasmus) podnosiły naszą wiedzę w tym zakresie, a 10-osobowa grupa „poliglotów” ukończyła kurs j. angielskiego „Komunikatywny Senior”, co potwierdziły stosowne certyfikaty.
22 marca obchodzony był światowy Dzień Wody, o czym wszyscy studenci otrzymali należytą informację (drogą mailową rzecz jasna) ze specjalnym wierszykiem i hasłem „wprowadzamy nową modę i pijemy czystą wodę!”. Doskonale w ten moment wpasował nam się wykład dr. hab. inż. arch. Bogny Ludwig (Politechnika Wrocławska) pt. „Śląskie barokowe fontanny miejskie.” Fontannami stały się tak naprawdę zbiorniki wodne służące dawniej zabezpieczeniu ludności w wodę. Z inspiracji najprawdopodobniej tureckiej zaczęły powstawać małe obiekty wodne w wirydarzach, a nawet stołowe, potem dopiero takie, jakie przetrwały do naszych czasów. Barokowe szczególnie urzekają swoją formą. Jedną z najstarszych na Śląsku jest Fontanna Delfina w Złotoryi (1604).
O tradycjach wielkanocnych – jako, że zbliżały się święta można by słuchać długo i jeszcze więcej, zwłaszcza gdy opowiada o nich prof. Bożena Józefów-Czerwińska, etnograf, archeolog a chyba przede wszystkim pasjonatka badania wiedzy o wierzeniach, duchowości i obrzędowości. Wiele zwyczajów świątecznych, czy może świąteczno-wiosennych przetrwało do naszych czasów. Wierzbowe bazie w koszyczku i na stole, którymi kiedyś się smagano dla zdrowia a baziowego kotka należało zjeść chociaż jednego, aby uchronić się przed chorobami gardła – co niektórzy pamiętają jeszcze z własnego dzieciństwa. Dzisiejsza święconka jest jedynie symboliczna – dawniej święcono wszystkie pokarmy w dużych koszach lub kopańkach (wydrążona w drewnie miska, głównie na wsi). Wielkanoc nie może się obejść bez pisanek, jajek w ogóle, wędzonek, chrzanu czy żurku, ale też słodkich ciast. I te właśnie często przywędrowały do nas z innych krajów. Pascha przybyła do nas z Rosji, mazurek ma prawdopodobnie korzenie w Turcji a nawet wielkanocna baba ma litewskie i białoruskie pochodzenie. Wielkanocne zajączki natomiast przykicały sobie aż z Irlandii i tez już od jakiegoś czasu się zadomowiły.
Tradycją także jest – jak zawsze z okazji świąt, składanie sobie życzeń. W tym roku nie mogliśmy zrobić tego osobiście. Natomiast szefowa naszego UTW – Karolina Popiel ukuła zajączkowe pomysły – obdarowania wszystkich słuchaczy okolicznościowymi paczkami oraz pomoc w odnowieniu sal dla seniorów w noworudzkim szpitalu. Pomysły został zrealizowane. Dla szpitala zostało zakupionych i przekazanych 110 l farby, a za robienie paczek z wielką przyjemnością zabrały się Bożenka, Halinka i Ania, i świąteczną paczkę otrzymał każdy student-senior. Niespodzianka okazała się strzałem w dziesiątkę.
Anna Szczepan, Noworudzki UTW