Noworudzki UTW – lipcowy wycieczkowy zawrót głowy
Rozpoczął się zaraz pierwszego dnia lipca. Piękna pogoda i pełny autokar – bo cena biletu została doskonale wynegocjowana przez szefową NUTW, zameldował się na parkingu przy Minieurolandzie w Kłodzku. Po bardzo sympatycznym przywitaniu całej grupy (KGW Bożków i Noworudzki UTW) przez samego prezesa spółki JM Park Spółka z o.o, zanurzyliśmy się w ukwieconym, wielkim ogrodzie, skąd wyrastały przed nami miniatury znanych i ciekawych budowli – z terenów Dolnego Śląska przede wszystkim ale też z Europy i Ameryki Północnej. Cały park przewędrowaliśmy z przewodniczką opowiadającą historie ale też ciekawostki związanie z prezentowanymi budowlami. Potem były dobre lody, kawusia, gofry i co tam kto chciał i trochę odpoczynku w zacienionych miejscach. A potem jeszcze krótki spacer po Kłodzku i jego najciekawszych miejscach. Przy okazji znalazło się kilka kłodzkich mruczków. Obiad w Restauracji Boguszyn był oczekiwanym zakończeniem wycieczki. Tydzień później też bardzo liczną grupą pojechaliśmy z wizytą do Marianny Orańskiej, czyli do Kamieńca Ząbkowickiego. Krótka msza w pięknym, barokowym, zabytkowym kościele Wniebowzięcia NMP miała niezapomniany urok. Przepiękny, drewniany, niepolichromowany ołtarz (jeden z najwyższych w Polsce), boczne ołtarze, obrazy drogi krzyżowej, stalle, ambona, prospekt organowy – nie wiadomo na co było najpierw patrzeć po skończonej mszy. A potem krótki spacer i obok „czerwonego kościółka” skręciliśmy w parkową alejkę do zamku. Przed piękną fontanną wysłuchaliśmy opowieści przewodnika o „Dobrej Pani” i powstaniu zamku wg projektu samego Schinkla. Pokonaliśmy około 300 schodów zaglądając do już udostępnionych zamkowych pomieszczeń. Życząc zamkowi odzyskania dawnej świetności i dziękując przewodnikowi za opowieści zeszliśmy na odpoczynek, lody i inne dobroci na zielony teren z ławeczkami przy parkingu. Siły odzyskaliśmy na tyle, aby pójść jeszcze na mały spacer. Obeszliśmy poklasztorne (cysterskie) zabudowania i dłuższą chwilę spędziliśmy przy rzeźbie Boga Ojca (Tronu Łaski albo i Grupy Figuralnej) z 1735 roku. No bo może nie jest to ani typowy Tron Łaski, ani Grupa Figuralna, ale symbolika pozostawia wiele do myślenia. Przyjrzeliśmy się jeszcze kilku co ładniejszym i bardziej zabytkowym domom i przejeżdżając pod starym, XIX wiecznym wiaduktem pojechaliśmy do znanej nam restauracji na smaczny obiad, a potem już zwyczajnie do domu. W chwili przerwy między wycieczkami odwiedziła nas grupa z UTW w Świdnicy, z którą spędziliśmy miłe chwile przy zwiedzaniu Pałacu Sarny, gdzie czuliśmy się prawie gospodarzami a potem przy degustowaniu smakowitej pizzy w „Szarotce”. Nie minął tydzień i już stanęliśmy przed zabytkowym kościołem w Witoszowie Dolnym. Starutki, ale pięknie odnowiony kościółek zachwycił nas swoim nietuzinkowym wnętrzem – cudne empory, ciekawa droga krzyżowa i skromny, lekki – jakby unoszący się w powietrzu ołtarz. W ścianach świątyni XVI-wieczne epitafia, a po drugiej stronie ulicy trzy pokutne krzyże, w tym jeden typu maltańskiego. Zerknęliśmy na dawny XIX-wieczny pałac rodziny Steckel (teraz dom mieszkalny), a trochę dalej stanęliśmy przed dworem w Witoszowie Górnym. Tutaj też odnaleźliśmy krzyże pokutne wmurowane w obmurówkę strumienia (Witoszówka) i mur otaczający dwór. A potem przez pachnące łąki z szerokimi widokami dotarliśmy do Jeziorka Daisy. Po drodze część grupy wybrała „inną drogę” – ale dokładając kilometr też dotarła na miejsce. Malownicze jeziorko o szmaragdowej barwie schowane w lesie (teraz z runami dawnych zabudowań) – ulubione miejsce księżnej Daisy von Pless, dało wytchnienie i pozwoliło w spokoju wysłuchać prelekcji o wpływie alkoholu na przebieg cukrzycy (projekt). Nawet nie spodziewaliśmy się, że wykład wywoła dłuższą dyskusję i będzie wiele pytań. Tym razem wycieczkę zakończyły doskonałe pierogi w „Podkówce”. Kolejną wieżę – tym razem widokową – a właściwie jej ruiny, parę dni później odwiedziliśmy na Grodziszczu, wędrując tam zielonym, widokowym szlakiem z Gorzuchowa. Szkoda, że nie można było odpocząć w drewnianym pawilonie przy przekąskach i napojach, jaki istniał tam w czasach, kiedy Bożków był siedzibą von Magnisów… do Bożkowa zeszliśmy akurat przy polach pięknie obsadzonych kwiatami. Spędziliśmy tam dłuższą chwilą sycąc się ich bajkowymi barwami. A potem już prosto do domu, pozdrawiając jeszcze tylko bocianią rodzinkę w gnieździe. Maj kończymy rajdem Anny – trzecim już z kolei. Tym razem cztery Anie maszerowały wspólnie z trzydziestoosobową grupą zacienionymi leśnymi szlakami z Janowca do Barda, na początek zachwycając się ładną, romantyczną wioską – Janowcem. A w Bardzie w Parku za Nysą, dzięki uprzejmości kolegów, którzy dowieźli nam małe, mniamuśne co nieco, spędziliśmy miłą godzinkę.
Anna Szczepan
Noworudzki UTW
_________________________________________________________________________________________________________________
JEŻELI PODOBA CIĘ SIĘ NASZA PRACA i to co robimy na blogu noworudzianin.pl i profilach społecznościowych, prosimy o wsparcie. To pomoże nam rozwijać się, docierać do nowych miejsc i tematów oraz zakupić potrzebny sprzęt do realizacji nagrań w jeszcze lepszej jakości. Dziękuję! Więcej informacji pod linkami zrzutka.pl/Noworudzianin oraz patronite.pl/Noworudzianin
Wszystkie możliwości wspierania Noworudzianina oraz rozliczenia z wydanych Waszych pieniędzy opisane są na stronie: https://bit.ly/3hz54dS. Liczy się każda złotówka, udostępnienie, lajk, dobre słowo i uśmiech. Pozdrawiamy serdecznie.