Noworudzki UTW – Łemkowszczyzna w pigułce
Łemkowie – Rusini, Rusnacy, Rusnaki – wschodniosłowiańska grupa etniczna, zamieszkująca głównie w zwartej grupie obszar Beskidu Niskiego oraz zachodnich krańców Bieszczadów i wschodnich Beskidu Sądeckiego () Nazwa „Łemko” pierwotnie była przezwiskiem nadanym tej grupie ludności rusińskiej, która używała w mowie słowa „łem”, co znaczy „tylko” (). Tyle Wikipedia. Łemkowszczyzna (w Polsce oczywiście) to obszary województwa małopolskiego i podkarpackiego. A nasza, prawie 50-cio osobowa grupa – Noworudzkiego UTW i KGW Bożków, usadowiła się na kilka dni w jednym z najpiękniejszych jej miejsc, a mianowicie w Krynicy-Zdroju w doskonale położonym i pod każdym względem przyjaznym dla nas hotelu „Saol”. Krynica założona jako wieś w połowie XVI w. przez Danka z Miastka (obecnie Tylicz), „pokazała” swoje lecznicze źródła pod koniec wieku XVIII aby mniej więcej 100 lat później zabłysnąć już jako uzdrowisko dzięki profesorowi Józefowi Dietlowi. Pustawy o tej porze roku kurort zwiedzaliśmy spacerując z przewodniczką, p.Joasią, odwiedzając wszystkie sztandarowe atrakcje – Park Zdrojowy, pomniki: Nikifora, Adama Mickiewicza, Bogusława Kaczyńskiego, Józefa Dietla i Jana Kiepury wreszcie, pijalnię Jana, kościół zdrojowy i pierwszy w Krynicy maleńki, drewniany kościółek pw. Przemienienia Pańskiego oraz piękne, drewniane budowle zabytkowej, głównie XIX-wiecznej architektury miasta. Już indywidualnie odwiedziliśmy ciekawe Muzeum Nikifora Krynickiego i zapaliliśmy znicz na grobie artysty, zajrzeliśmy do pięknej cerkwi za cmentarzem i zachwyciliśmy się miniaturami pobliskich cerkiewek obok niej. Niektórzy przejechali się dorożką, inni wybrali się bardzo turystycznie na Jaworzynkę, a jeszcze inni wybrali się przy księżycu na Górę Parkową. Następnego dnia z p.Joasią pojechaliśmy na zwiedzanie okolicy. Najpierw zawitaliśmy do Tylicza i wraz z księdzem proboszczem do starego (I poł.XVII w.) i nowego (2007) kościoła, Golgoty z ustawionymi różnymi kapliczkami oraz figurami Świętych i mnóstwem ciekawych życiowych sekwencji, cytatów znanych osób i mądrości ludowych. Pożegnaliśmy sympatycznego księdza i pojechaliśmy dalej, aby tym razem zachłysnąć się pięknem starych, drewnianych cerkiewek – w Szczawniku (1841) i Powroźniku (1600), budowli typowo łemkowskich, z których ta ostatnia wpisana jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. A potem zatrzymaliśmy się w Muszynie Zdroju i tu najpierw zwiedziliśmy Muzeum Regionalne „Państwa Muszyńskiego”, przyjrzeliśmy się ruinom zamku starostów na górze Baszta i udaliśmy się do Ogrodów Sensorycznych aby jeszcze trochę pospacerować no i wejść na wieżę widokową i podziwić piękne widoki przy chylącym się już ku zachodowi słońcu, albowiem pogoda dopisała znakomicie. Kolejny intensywnie wycieczkowy dzień spędziliśmy tym razem z przewodnikiem p. Władysławem. Rozpoczęliśmy oczywiście od cerkiewek wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – w Brunarach Wyżnich (XVIII w.) i Kwiatoniu (XVII w.). Dawne, typowo łemkowskie, trójdzielne funkcjonują obecnie jako kościoły w zasadzie w prawie każdej miejscowości. W prawie – bo np. w pobliskiej Zdyni, dawna cerkiew greckokatolicka (1975) jest obecnie prawosławną cerkwią parafialną. I tu właśnie spotkaliśmy się z batiuszką, który chętnie opowiadał o ikonostasie, carskich i diakońskich wrotach o polichromiach i w ogóle wystroju i znaczeniu poszczególnych detali tego wystroju w cerkwiach. Szlak drewnianej architektury w Małopolsce przeplata się (żeby nie powiedzieć nawet łączy) ze Szlakiem Cmentarzy I Wojny Światowej. To mogiły żołnierzy różnych narodowości, poległych w czasie I wojny światowej: Polaków, Austriaków, Niemców, Rosjan, Węgrów, Bośniaków, Czechów, Słowaków, Włochów, Żydów. Twórcami cmentarzy, uznawanych dzisiaj za wyjątkowe przykłady tego rodzaju sztuki byli wybitni artyści, rzeźbiarze, architekci, malarze. Taki cmentarz zobaczyliśmy na Magórze Małastowskiej (tu projekt Dušana Jurkoviča). Pośród mogił stoi drewniana kaplica z kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej oraz tablicą inskrypcyjną, sprawiająca wrażenie jakby opiekowała się cmentarzem. A za górką znowu perełka zabytków UNESCO – tym razem drewniany kościół filialny w Sękowej wzniesiony w I poł. XVI wieku, należący do najpiękniejszych polskich zabytków drewnianych. Na uwagę zasługuje głównie ciekawa budowla, wnętrze bowiem dość ubogie, ponieważ kościół został poważnie zdewastowany podczas działań wojennych (I wojny światowej). Na Biecz też „ostrzyliśmy sobie zęby”, ale nie wszystko udało się zobaczyć. Kolegiata okazała się niedostępna, bo akurat była msza pogrzebowa, turma niedostępna bo coś tam się robi konserwatorskiego, rynek z ratuszem i kamieniczki obejrzeliśmy, a ciekawe Bieckie Muzeum zwiedziliśmy nawet dokładnie. Część osób załapała się nawet na kawę i dobre ciasto „U Becza”. Rzut berem od Biecza leży Binarowa też z drewnianym „unescowym”, XVI-wiecznym kościółkiem. I fantastyczną przewodniczką, autentycznie zakochaną w swoim kościółku, znającą każdy najmniejszy jego szczegół i historie o nim. I chociaż to już był któryś kolejny kościółek tego dnia, wszyscy słuchali z „otwartymi oczami i uszami”. Już o zmroku, w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Gorlicach – mieście światła, jak je nazywają. Owszem, ładnie oświetlony Dwór Karwacjanów, Bazylika Narodzenia NMP, ratusz, rynek i kamieniczki i pamiątkowa latarnia naftowa Łukasiewicza przy kapliczce i domu z muralem o jej historii. Ale żeby od razu miasto światła – no trochę byliśmy rozczarowani. Nie można być w Krynicy i nie być w Karczmie Łemkowskiej albo i w pasiece „Barć” w Kamiannej. Do karczmy trafiliśmy oczywiście bez przewodnika (klimatyczna i owszem), a do Kamiannej pojechaliśmy z p. Joasią. I znowu cudny kościółeczek (dawna cerkiew), pięknie wyrzeźbione, oryginalne ule w pasiece, ciekawostki o pszczołach i degustacja miodów bardzo różnych… no i pamiątkowe zakupy miodowych specjałów. Ale w tzw. międzyczasie był jeszcze grillowy wieczór z kapelą góralską, grzańcem i tańcami no i muzyczny wieczorek taneczny przy lampce wina, że o wieczornych spotkaniach w podgrupach nie wspomnę. Jakoś tak nagle trzeba było już się pakować na drogę powrotną. Dłuższa przerwa na trasie w Niepołomicach pozwoliła na zwiedzenie Zamku Królewskiego (Kazimierz Wielki, połowa XIV w.) z piękną galerią obrazów i rzeźb oraz kościół pw. Dziesięciu Tysięcy Męczenników – gotycka budowa (wiek XIV, fundacja Kazimierza Wielkiego) z ciekawym wnętrzem. Smaczny obiad w pobliskiej restauracji zakończył nasz wspólny, sześciodniowy (15-20 listopada) pobyt – jak zwykle z niedosytem wrażeń. Dziękujemy szefowi i pracownikom hotelu SAOL za troskę i opiekę jaką zostaliśmy otoczeni przez cały pobyt, pani Joasi za wspólne wycieczki i pomoc w zrealizowaniu naszego pobytu, panu Władysławowi za pokazanie perełek architektury oraz panu Stanisławowi za bezpieczne przejechanie setek kilometrów. A do Krynicy może jeszcze wrócimy?
Anna Szczepan
Noworudzki UT
_____________________________________________________________________________________________________________
JEŻELI PODOBA CIĘ SIĘ NASZA PRACA i to co robimy na blogu noworudzianin.pl i profilach społecznościowych, prosimy o wsparcie. To pomoże nam rozwijać się, docierać do nowych miejsc i tematów oraz zakupić potrzebny sprzęt do realizacji nagrań w jeszcze lepszej jakości. Dziękuję! Więcej informacji pod linkami zrzutka.pl/Noworudzianin oraz patronite.pl/Noworudzianin
Wszystkie możliwości wspierania Noworudzianina oraz rozliczenia z wydanych Waszych pieniędzy opisane są na stronie: https://bit.ly/3hz54dS. Liczy się każda złotówka, udostępnienie, lajk, dobre słowo i uśmiech. Pozdrawiamy serdecznie.