Polacy corocznie w okolicach 11 listopada mają okazję uczestniczyć biernie, bądź czynnie, w polemikach, kłótniach, marszach „za” i kontrmarszach, a wszystko dla uczczenia rocznicy niepodległości i ojców założycieli. Reprezentujemy bardzo różne orientacje polityczne, jak przystało na dziedziców najstarszej demokracji w Europie i społeczeństwo przez długi czas tej demokracji pozbawione. Z tych orientacji wynika również stosunek do ojców założycieli, w zależności od preferencji politycznych. Ponieważ pomników ci u nas dostatek, nie ma więc powodów, by – przy dobrej woli – pochody z wieńcami wchodziły sobie w drogę. Ale na pewno będą. A gdyby tak dodać jeszcze kilka pomników dla rozładowania zagęszczenia?
Oto moje propozycje – zaznaczam, jest to wybór bardzo subiektywny – aczkolwiek nie pozbawiony racji historycznych. Zacznijmy od Najjaśniejszego Pana, czyli Franciszka Józefa, który nadał Galicji szeroką autonomię, pozwolił na legalne działanie polskich partii politycznych. Bez zgody Najjaśniejszego Pana nie mogłyby działać paramilitarne Związki Strzeleckie, Drużyny Strzeleckie, czy Drużyny Bartoszowe, które były zalążkami legionów. Nawet najbardziej zagorzali endecy nie kwestionują roli legionistów w budowaniu niepodległości Polski, a szczególnie w jej obronie podczas wojny z bolszewikami. Uważam, że mały pomniczek, np. gdzieś w okolicach Oleandrów Najjaśniejszemu Panu się należy.
Na początku wojny, wielki książę Mikołaj Mikołajewicz, naczelny wódz armii carskiej, wydał odezwę „Niechaj się zatrą granice rozcinające naród polski. Niechaj naród polski połączy się w jedno ciało pod berłem Cara Rosyjskiego. Pod tym berłem odrodzi się Polska swobodna w swej wierze, języku i samorządzie.” No zgoda, pełnej niepodległości nie obiecywał, ale i tak spowodował powstanie Legionu Puławskiego w liczbie około 1000 żołnierzy, gotowych walczyć w barwach Imperatora Wszechrusi. Może chociaż tablicę.
Wreszcie cesarz Niemiec Wilhelm II i Najjaśniejszy Pan, Franciszek Józef wydali „Akt 5 listopada” (5 XI 1916 r.) zapowiadający utworzenie samodzielnego państwa polskiego jako dziedziczną monarchię konstytucyjną, oczywiście skazaną na sojusz ze sprzymierzonymi monarchiami. Granic wprawdzie nie ustalono, ale miały to być ziemie wydarte rosyjskiemu panowaniu. Nie zamierzam organizować komitetu budowy pomnika, ani też rozprowadzać cegiełek – to może chociaż jakiś niewielki obelisk. A tak na poważnie, to ten Akt miał naprawdę duże znaczenie. Przekreślał solidarność zaborców, umiędzynarodowił sprawę Polski i zaczęła się licytacja o zdobycie przychylności Polaków. Powstały pierwsze organy polskiej władzy państwowej, Tymczasowa Rada Stanu, Rada Regencyjna, polski rząd Jana Kucharzewskiego, czy wreszcie siła zbrojna – Polski Korpus Posiłkowy. Pod koniec 1916 roku klęska państw niemieckich była już kwestią czasu, więc Polacy bojkotowali łaskę zaborców, tym nie mniej takie deklaracje przyczyniały się do uaktywnienia tysięcy obywateli, co zaprocentowało przy odrodzeniu państwa i obrony niepodległości.
Następny kandydat na cokół, onegdaj, wiecznie żywy – Lenin. Przy tej kandydaturze na pomnik mam pewne obawy, aczkolwiek mam nadzieję, że znajdą się ludzie znający historię, którzy potrafią się wznieść ponad poziom propagandy, aktualnie obowiązujących trendów i przyznają, że nie jest to czyste szaleństwo, albo efekt edukacji autora w czasach wczesnego Gomułki. Wyobraźmy sobie, że nie ma Lenina, nie ma rewolucji bolszewickiej, Rosja do końca wojny dochowuje wierności Entencie. Niemcy podpisują kapitulację wiosną albo latem 1918 roku i na konferencji w Wersalu. Obok prezydentów USA, Francji, premiera Wielkiej Brytanii zasiada wierny sojusznik, car Mikołaj II, albo jego minister. Ewentualnie jest już po rewolucji lutowej, czyli zasiada książę Lwow, albo Aleksander Kiereński. I co? To sojusznicy decydują o granicach Polski. Może się powtórzyć sytuacja z Kongresu Wiedeńskiego z 1815 roku i znowu powstałaby Kongresówka. To dzięki Leninowi Rosja nie uczestniczyła na konferencji pokojowej w Paryżu, ponieważ w marcu 1918 roku zawarła pokój z Niemcami i Austro-Węgrami, przestała być członkiem Ententy, więc nie miała nic do powiedzenia w kwestii naszej niepodległości, ani granic wschodnich. Te granice ustalała polska armia. (Nawiasem mówiąc to byłby tani pomnik, ponieważ kilka gotowych przechowuje Muzeum Socrealizmu w pałacu Zamojskich w Kozłówce, niedaleko Lublina).