Mocarstwo jak się patrzy

Rzut okiem na mapy Europy w wiekach XV do połowy XVII skłania do stwierdzenia, że oto w Europie środkowo – wschodniej widzimy mocarstwo sięgające od Bałtyku po Morze Czarne, od źródeł Dniepru (160 km od Moskwy) po Śląsk, posiadające zwierzchnictwo lenne nad państwem krzyżackim i Mołdawią. Zaglądający do podręczników historii przeczyta o tym, że około 10% mieszkańców tego państwa korzystało z praw obywatelskich, o jakich poddani w państwach Europy Wschodniej nawet nie słyszeli, a w Zachodniej przysługiwały garstce arystokratów. Dowie się również, że w tym państwie wyznawcy innych religii niż panująca rzymskokatolicka, nie kończyli na stosach i nie ginęli w wojnach religijnych, gdzie obie walczące strony wyznające Dekalog, zachęcając się do boju wykrzykiwały: w imię Boga, bij zabij. Wkład w rozwój światowej nauki mieszkańców tego mocarstwa to Paweł Włodkowic z Brudzewa, Mikołaj Kopernik, Andrzej Frycz Modrzewski…, no i dalej jakiś kłopot z tą wyliczanką. Wreszcie o mocarstwowości zaświadczą olśniewające zwycięstwa: Grunwald, Orsza, Kircholm, Kłuszyn, Chocim i przebijająca wszystkie zwycięstwa odsiecz wiedeńska, potwierdzająca rolę tegoż mocarstwa, jako przedmurza chrześcijaństwa. Tym wyjątkowym w Europie mocarstwem, jak się łatwo domyśleć, była Korona Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie złączone unią zawartą w Krewie w 1385 roku i małżeństwem Jadwigi Andegawenki z Jagiełłą, a od unii lubelskiej znane, jako Rzeczpospolita Obojga Narodów. Przez ponad pół wieku Jagiellonowie byli królami Czech, Węgier, zwierzchnikami lennymi Mołdawii i panami Śląska. W jednej z ostatnich gawęd postawiłem pytanie: dlaczego państwo polsko – litewskie nie potrafiło rozwiązać problemu tatarskiego i jak na tym tle wygląda mocarstwowość Rzeczpospolitej, trzydziestokrotnie większej niż Chanat Krymski, tak terytorialnie jak i demograficznie. Przez czterysta lat istnienia unii to mocarstwo nie potrafiło rozwiązać, nazwijmy to: problemu krzyżackiego. Każdy nowo obierany król zobowiązywał się do odzyskania wszystkich polskich ziem utraconych przed wiekami i udało się tylko z Pomorzem Gdańskim i czasowo z Inflantami. W październiku 1610 roku polskie chorągwie triumfalnie wkroczyły na moskiewski Kreml, a bojarzy wybrali królewicza Władysława Wazę carem Rosji. Trudno znaleźć większy triumf polskiego państwa i pewnie świętowalibyśmy ten sukces do dzisiaj, gdyby nie fatalny koniec tej imprezy. Po dwóch latach okupacji Kremla resztki wygłodzonego polskiego wojska opuściły Moskwę i to rocznicę tego zdarzenia po latach, prezydent Putin ogłosił świętem państwowym Rosji. Wreszcie to państwo nie potrafiło poradzić sobie z własnymi poddanymi: patrz bunty kozackie, rokosze magnatów, z samodzielnym wyborem króla, ani utrzymać w posłuszeństwie lenników (Prusy Książęce). Czego zabrakło, że odnosząc olśniewające zwycięstwa na polach bitewnych państwo polsko–litewskie przegrywało wojny. Można się posłużyć cytatem z Jacka Kaczmarskiego który w poetyckim skrócie określił charakter obywateli dawnej Rzeczpospolitej „O krok od celu własny cień ich płoszy. O krok od tryumfu opuszczają głowy… Krok od przepaści przyspieszają kroku. O krok od zemsty nagle wielcy duchem… O krok od zgody pusta złość ich bierze. O krok od wiedzy wdychają zabobon”. O tej zadziwiającej mocarstwowości będę chciał gawędzić w najbliższych numerach. Pisząc krytycznie o przeszłości łatwo zasłużyć na miano „bezczelnego krytykanta”, który z perspektywy XXI wieku ocenie wieki przeszłe, znając skutki decyzji podejmowanych przed wiekami. Dlatego staram się opierać na pracach historyków i świadectw uczestników i świadków minionych zdarzeń. Podstawą mocarstwowości miała być unia, wiec wypada zacząć od przedstawienia partnerów.
Stanisław Łukasik

POZOSTAŁE FELIETONY STANISŁAWA ŁUKASIKA >TUTAJ<