Polska Rosja, tajemnicze początki

Obecne stosunki z Polską są najgorsze od zakończenia II wojny światowej – powiada rosyjski ambasador w Warszawie. Na co polska ambasada w Moskwie odpowiada – obecne relacje polsko – rosyjskie są lepsze, niż w momencie zakończenia II wojny, bo teraz na terenie Polski nie ma radzieckich wojsk. Zakładam, że w najlepszych szkołach dla dyplomatów na całym świecie dialog ten będą stawiać za wzór niezwykle „wysublimowanego języka dyplomatycznego”. W tych gorszych, jako przykład okładania się cepami. No cóż, są dwie szkoły. Domyślam się, że wypowiedzi dyplomatów są jedną z form polsko – rosyjskiej wojny na słowa, a dla mnie okazja żeby pogawędzić o stosunkach Starych Polaków z Rusią i Rusinami, z Wielkorusami, Rosjanami, Sowietami i znowu z Rosjanami. Na to sąsiedztwo jesteśmy skazani, bez względu na to, jak ci na wschodzie aktualnie będą się nazywać. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku krążyła anegdota o wędkarzu co to w Bugu złapał złotą rybkę. Wiadomo, przedstawił jej trzy życzenia: pierwsze – żeby do Bugu przyszli Chińczycy, drugie – żeby do Bugu przyszli Chińczycy, trzecie – żeby do Bugu przyszli Chińczycy, a zdziwionej rybce wytłumaczył – bo wtedy sześć razy przejdą przez Związek Sowiecki. Dzisiaj raczej nie wybierają się do Bugu, ale marzą o tym aby przekroczyć Amur i zasiedlić dawne chińskie ziemie, od 160 lat należące do Rosji. Może też liczą na złotą rybkę, ale to już całkiem inna bajka. Na długie zimowe (hm, zimowe?) wieczory, mam kilka gawęd o naszym sąsiedztwie od czasów najdawniejszych zaczynając, czyli od IX wieku, kiedy niemal jednocześnie powstawały Polska i Ruś Kijowska. Nasze zapisane historie wtedy się właśnie zaczynają. Zapisane, to może zbyt dużo powiedziane, bo te zapisy ograniczają się do wzmianek u różnych kronikarzy. Mówię o historii, a nie o mitach i legendach zapisanych przez mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem na przełomie XII i XIII wieku, w których to nasi przodkowie bijali Aleksandra Macedońskiego i Rzymian. Dzisiaj mity kadłubkowe służą jako źródła dla fantastów w ich radosnej twórczości o mocarstwowych imperiach Lechitów. Przejdźmy do rzeczy. Od zarania tych dwóch Słowiańskich państw istniały konflikty i najczęściej rozwiązywane były na polach bitewnych. Polacy i Rusini porozumiewali się wówczas bez pomocy tłumaczy ponieważ posługiwali się językami bardzo podobnymi, jeszcze nie tak odległymi jak współczesne, to jednak miecze bywały szybsze od słów. W jednym tylko nasze najdawniejsze historie są podobne, a mianowicie: nie wyjaśniają jak powstały nasze państwa. Z łatwością przyjmujemy, że założycielami Rusi Kijowskiej byli Waregowie, przybysze ze Skandynawii, co opisuje Nestor w Powieści minionych lat. W 862 roku plemiona słowiańskie skłóciły się ze sobą i zaczęły się niesnaski i wojny domowe. I wówczas mieszkańcy ziemi nowogrodzkiej zwrócili się do zamorskiego władcy z prośbą: „Ziemia nasza jest wielka i bogata, ale nie ma porządku (…) Bądź naszym księciem i władaj nami” (Michał Haller – Historia Imperium Rosyjskiego). Na ziemie Słowian wyruszyli wówczas Waregowie dowodzeni przez Ruryka, który utworzył państwo w którym jego potomkowie (Rurykowicze) panowali na Rusi do końca XVI wieku. Oczywiście historiografia sowiecka odrzucała taką opowieść, uznając ją za niezgodną z materializmem historycznym, a tylko taka metodologia była poprawna. Nas w szkołach też uczono, że Piast kołodziej i jego następcy doprowadzili do rozkwitu plemiona Polan, a najwybitniejszy z nich – Mieszko, dla skuteczniejszej obrony przed germańskim parciem na wschód, zjednoczył wszystkie plemiona między Odrą i Bugiem i utworzył państwo polskie. Oczywiście istniały inne teorie według których państwo polskie było efektem najazdu zewnętrznego, a najeźdźcami mieli być Sarmaci, albo Lechici, a ich pochodzenia szukano w Dacji albo w Skandynawii. Na Skandynawię wskazuje streszczenie dokumentu „Dagome iudex”, z końca X wieku, wystawionego dla papieża przez polskiego władcę zwanego – Dago. Mocno musieli się wysilić historycy żeby udowodnić, że Dago to takie słowiańskie imię, a byli i tacy którym się ta sztuka powiodła. W teorii czynnika zewnętrznego, jako siły sprawczej w powstawaniu naszych państw złośliwcy dopatrzą się istotnej różnicy – u nas najazd, a u Ruskich – na zaproszenie, czyli „pa dobrowolnemu”. Stanisław Łukasik

POZOSTAŁE FELIETONY STANISŁAWA ŁUKASIKA >TUTAJ<