Zawiłości politycznych ścieżek braci stryjecznych, potomków Giedymina, możemy dopatrywać się w niepewnej sytuacji Jagiełły na Wawelu, jawnym warcholstwie jego rodzonych braci, którzy mieli przetarte drogi na współpracę ze wszystkimi wrogami Polski i Litwy, wreszcie w nieszczerej postawie Witolda. Ten ostatni szukał sposobu na usamodzielnienie Litwy pod swoim panowaniem, przeto nawiązywał kontakty z Luksemburgami, Krzyżakami i Moskwą. Trudno opierać się na takim orędowniku unii i wspólniku w budowie mocarstwa. Działo się to wszystko w czasie, gdy mocno zachwiał się tron pod królem Władysławem II. Jedynym jego umocowaniem na polskim tronie było małżeństwo z Jadwigą, wszak to Jadwiga była przyrodzoną panią Korony. Potomek tego związku również dawał gwarancję panowania, ale gdy dziedzica nie było, a Jadwiga w 1399 roku zmarła, Jagiełło poczuł się w Krakowie niepewnie. Dlatego bardziej troszczył się o mocarstwową pozycję Litwy niźli Polski, a nawet nosił się z myślą o opuszczeniu krakowskiego tronu. Powrót na Litwę związany był z poważnym ryzykiem, bo z takim krętaczem jak Witold, miałby trudną przeprawę. W polityce Jagiełły w pierwszych latach unii wiele wskazuje, że to raczej zapewnienie bezpieczeństwa Litwie i budowanie jej mocarstwowości, a nie interesy złączonych państw miał na celu. Znowu z pomocą przyszli panowie krakowscy. W hrabstwie Celje żyła hrabianka Anna, córka Anny Kazimierzówny, wnuczka Kazimierza Wielkiego i to ją panowie i prałaci uznali za prawą dziedziczkę Korony Królestwa Polskiego. Czym prędzej wysłali swaty, sprowadzili dziewczynę na Wawel i w ten sposób przez ożenek z Anną Cylejską, Jagiełło ponownie umocnił się na tronie krakowskim. W ostatnim trzydziestoleciu polskiego państwa demokratycznego przyzwyczailiśmy się do „falandyzacji prawa”, do wybiórczego przestrzegania konstytucji i orzeczeń Trybunału. Przypadek uznania praw Anny do polskiego tronu wyraźnie świadczy o tym, że prawnicy z początków XV wieku traktowali prawo stosownie do potrzeb. Matka „dziedziczki” polskiej korony, również Anna, była córką Kazimierza Wielkiego i Jadwigi Żagańskiej, czyli zrodzona w związku bigamicznym, wobec czego nie miała prawa do dziedziczenia, ale jej córce takie prawo panowie krakowscy przyznali. Jako ciekawostkę podajmy, że po przyjeździe do Polski,osiem miesięcy spędziła w klasztorze, ucząc się języka polskiego, ponieważ jej językiem ojczystym był niemiecki. Możemy dywagować nad walorami i wadami związku polsko-litewskiego, ale panowie krakowscy swoje wiedzieli i ten związek starali się wszelkimi sposobami utrzymać. Małżeństwem z Anną umocnił się Jagiełło na Wawelu i ani myślał o realizacji postanowień umowy z Krewa, czyli inkorporacji Litwy, a wobec postawy Witolda było by to niemożliwe. Nowym rozwiązaniem była tzw. unia wileńsko-radomska, na mocy której Witold został formalnie i dożywotnio wielkim księciem litewskim, a po jego śmierci całą Litwę przejmował Jagiełło i jego potomkowie. Litwa została uznana jako równoprawne państwo złączone z Koroną sojuszem obronnym. Dziwnym trafem to Polakom bardziej zależało na związku z Litwą, chociaż zdecydowanie większy wkład do tej spółki wnosiła Korona, natomiast większe korzyści czerpała Litwa zagrożona ze wszystkich stron. Polska miała od czasów Kazimierza Wielkiego spokojne granice, zaś jej partnerka unijna na wszystkich rubieżach musiała się bronić. Zaspakajając dążenia Litwy do odrębności państwowej, politycy polscy dawali dowód mądrego pojmowania polskiej racji stanu w drodze do mocarstwowości. Takiego rozumienia racji stanu trudno szukać u unijnych partnerów, natomiast działań zmierzających do osłabienia unii, czy wręcz rozbicia, bardzo wiele. Tej mocarstwowości szukamy dalej.
Stanisław Łukasik
Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<