Polskie akty prawne z XVI wieku które zyskały uznanie UNESCO i zostały wpisane na listę Pamięć Świata -unia lubelska i akt konfederacji warszawskiej, były owocem ruchu egzekucji praw i dóbr, czyli anty magnackiej akcji szlachty koronnej z lat 1563-73. W swoim najgłębszym przekonaniu to dziesięciolecie nazywam „złotym”, gdyż dzieła w nim rozpoczęte były zwieńczeniem działań polityków zmierzających do naprawy i wzmocnienia państwa. Rzadkie w dziejach przypadki gdy obywatele dobrowolnie zrzekają się własnych korzyści majątkowych na rzecz państwa, stawiając dobro publiczne przed osobistym, w tym właśnie dziesięcioleciu miały miejsce. Niestety, gorzka konkluzja następuje bardzo szybko, ponieważ te wiekopomne czyny można nazwać jako – miłe złego początki. Egzekucja dóbr nigdy nie została do końca zrealizowana. Jednym z powodów był charakter króla Zygmunta Augusta, który nie był zdolny do podejmowania trudnych decyzji, czym zasłużył sobie na miano „dojutrka”, czym sprawił, że wiele projektów poselskich „rozmyło się”. Inne powody stanowiła siła magnaterii, przeciwna ruchowi egzekucyjnemu, a szczególnie litewskiej która po unii lubelskie zasiadła w senacie Rzeczpospolitej i torpedowała cały ruch egzekucyjny. Wreszcie przedwczesna śmierć króla (1572) i zamieszania wynikłe z pierwszych wolnych elekcji. Praca teoretyczna Andrzeja Frycza Modrzewskiego zawarta w dziele „O naprawę Rzeczpospolitej”, z której w praktycznym działaniu korzystali politycy: Mikołaj Sienicki, Rafał Leszczyński, Hieronim Ossoliński z czasów sejmów egzekucyjnych -poszły na marne. Królowie elekcyjni poczuwali się do obowiązku wynagrodzenia swoich wyborców, chcieli pozyskać zwolenników i popleczników na nadchodzące lata panowania, więc sypali jak z rękawa nadaniami starostw, dygnitarstw i dzierżaw zastawnych domeny królewskiej. Posłużę się przykładem Jana Zamoyskiego. Syn średniozamożnego szlachcica, właściciela trzech i pół wsi, zostawił potomkom posiadłości około 4 milionów hektarów, zajmujący powierzchnię dawnego województwa wałbrzyskiego. Wiele zawdzięczał własnym zdolnościom, umiejętności gospodarowania i powiększania majątków, często kosztem sąsiadów, ale otrzymywał też ogromne nadania(dziesięć starostw) od władców którym służył, a służył czterem monarchom. Był kanclerzem wielkim koronnym i hetmanem wielkim koronnym, co było wbrew konstytucji o incompatibiliach z roku 1504 r. i postulatom ruchu egzekucyjnego, zakazujących pełnienia takich stanowisk przez jedną osobę. Mianowanie urzędników należało do prerogatyw królewskich, więc takie decyzje obciążają króla Stefana Batorego, ale przykład ten pokazuje jak nietrwałym było dzieło egzekucjonistów. Patrząc na przeszłość jak i czasy nam współczesne marzenia ich okazują się sprzeczne z „prawem powszechnego ciążenia” – albo inaczej prawem powszechnego ciągnienia z majątku państwowego przez aparatczyków najwyższych szczebli drabiny państwowej. Znacznie dłuższą żywotność miały akty prawne, które po latach zyskały uznanie ONZ, czyli konfederacja warszawska i unia lubelska. Zasady tolerancji religijnej przetrwały do czasów saskich z wyjątkiem arian, których wypędzono z Polski w roku 1658 i to pod zarzutem współpracy ze Szwedami podczas potopu, a nie z powodów religijnych. Oczywiście bujda na resorach, ponieważ poza przeorem Kordeckim z Jasnej Góry, Stefanem Czarnieckim, Zagłobą i jego towarzyszami, trudno by znaleźć tych, którzy nie przeszli na stronę Karola Gustawa. Żadna kara nie spotkała kolaborujących ze Szwedami Radziwiłłów – kalwinistów, Sobieskiego czy Opalińskiego – katolików, licznych lutrów czy prawosławnych. To radykalny program społeczny Braci Polskich, przerażał magnaterię wszystkich wyznań w Rzeczpospolitej spowodował taką reakcję. „Kto mocniejszy ten lepszy” – skwitował kaduki ariańskie Wacław Potocki. Pozostali protestanci jak i prawosławni miewali się w Rzeczpospolite całkiem dobrze, aczkolwiek pogromy i tumulty się zdarzały. Dopiero sejm konwokacyjny po śmierci Augusta Mocnego pozbawił dysydentów praw kandydowania do sejmu, do trybunałów i pełnienia urzędów. I tak sami Polacy dali sąsiadom okazję do ingerowania w nasze sprawy wewnętrzne, niby w obronie prześladowanych dysydentów: Prusy w obronie luteranów, Rosja w obronie prawosławnych. Paradoksem historii okazało się, że państwo które było kolebką tolerancji religijnej w Europie trafiło do oślej ławki, oskarżane i karane za brak tolerancji. Ot było tak pięknie, a skończyło się jak zawsze. Największą długowiecznością cieszyła się unia polsko-litewska zawiązana w Krewie w roku 1385, przekształcona w Lublinie w 1569 roku w unię realną dotrwała do Sejmu Wielkiego 1788-92, który Koronę i Wielkie Księstwo Litewskie przekształcił w państwo unitarne. Litwini nie podzielają naszych zachwytów nad trwającym 410 lat związkiem Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litweskiego, takie ich rzymskie prawo.
Stanisław Łukasik
Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<