Jeżeli prawdziwą jest teoria Napoleona, że do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i pieniądze, to Polska po śmierci Kazimierza Wielkiego w ogóle nie powinna prowadzić wojen, a to z tego powodu, że brakowało jej tych właśnie trzech rzeczy. Kazimierz Wielki nakładał podatki nie pytając podatników o zgodę, zobowiązywał poddanych do budowy zamków obronnych i wreszcie prowadził wojny opierając się na pospolitym ruszeniu rycerstwa. Rycerz posiadający ziemię na prawie rycerskim miał obowiązek stawić się zbrojnie z odpowiednim pocztem i wyposażeniem na królewskie wezwanie. Niestawiennictwo groziło utratą praw rycerskich. Na dochody królewskie składały się również cła, myta, różne podatki miejskie i wpływy z żup solnych Wieliczki, Bochni i Rusi. Gdyby Ludwik Andegaweński miał syna, mógłby mu przekazać tron Polski, na mocy wcześniejszych traktatów, bez zabiegania o zgodę panów polskich. Ponieważ synów nie miał, więc kupił polską koronę dla jednej ze swoich córek (prawo polskie nie dopuszczało dziedziczenia tronu przez kobiety) zrzekając się prawa do stanowienia podatków ponad 2 grosze z łanu chłopskiego (za Kazimierza podatki wynosiły 12, a nawet 24 grosze w dobrach klasztornych) i zapewniając żołd dla rycerzy podczas wypraw za granicę Polski. Te wielkości niewiele nam mówią, ale gdy podamy, że dochód gospodarstwa łanowego (18 albo 24 ha) mógł wynieść około 140 groszy, to już nieco przybliża ówczesne relacje finansowe, a owe dwa grosze stanowiły około 1,5% podatek. Marzenie współczesnych podatników pod każdą szerokością geograficzną. Inaczej mówiąc, król obniża podatki i podnosi wydatki królestwa. Taka ekonomia w dzisiejszej Polsce nie zaskakuje ale po zabiegu prania mózgu i przyjęciu filozofii – „Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne”. W wieku XV i następnych poznaliśmy skutki takiej filozofii – wojny prowadzić trzeba, a pieniędzy i wojska nie ma. Za Grunwald i oblężenie Malborka musiał Jagiełło płacić żołd Zawiszy Czarnemu i innym Maćkom z Bogdańca, wszak była to wyprawa zagraniczna. Nic dziwnego, że po wspaniałym zwycięstwie na polu bitwy nastąpiła porażka przy stole obrad pokojowych. Za Piastów władca był również właścicielem państwa przeto mógł dowolnie dysponować ziemią czyli rozdawać ją rycerzom na prawie rycerskim, urzędnikom jako „chleb dobrze zasłużonych”, Kościołowi i klasztorom. Ogromne obszary, w niektórych dzielnicach przekraczające 50% powierzchni, nadal stanowiły domenę królewską, czyli królewszczyzny, z których dochody miały zapewnić utrzymanie dworu królewskiego, administracji państwowej i wojska. Piastom jakoś to wystarczało, zaś ich następcom prowadzącym ambitną politykę dynastyczną, narażającą Polskę na liczne wojny, już zaczęło brakować. „Wynikała stąd potrzeba częstego uciekania się do pożyczek , a te stały się powodem, że w ciągu pierwszej połowy epoki jagiellońskiej zmarnowano prawie w zupełności kapitał spoczywający w dobrach królewskich, a przez to zmniejszono jeszcze bardziej już i tak szczupłe dochody korony. Działo się to w ten sposób, że pożyczający królowi pieniądze otrzymywał w zastaw jakieś dobra królewskie do użytkowania tak długo, dokąd by mu król długu nie oddał. Był to najniesprawiedliwszy rodzaj zastawu, tak zwany antychretyczny, surowo niegdyś zakazany w starożytnym Rzymie, bo dochody ciągnione z zastawionych dóbr nie umarzały nigdy kapitału, tylko uważane były za przynależny procent, a więc straszliwa lichwa. W taki to sposób hojnie szafowali dobrami koronnymi pierwsi Jagiellonowie; zastawiał i rozdawał Jagiełło, czynili to samo Władysław Warneńczyk, Kazimierz Jagiellończyk, Olbracht i Aleksander. W miarę zaś jak ubożała
korona i wpadała wskutek tego w zależność od sejmów, rosły fortuny możnych panów utuczonych na chlebie Rzeczypospolitej” (Mieczysław Warmski „Egzekucja dóbr koronnych”). Do tego dochodziły nadania dóbr dla dygnitarzy państwowych, bo ci nie pobierali wynagrodzeń w gotówce, a stanowili obóz popierający króla. Wreszcie trzeba było płacić nadaniami dóbr i przywilejami za uznanie praw do tronu synom królewskim, wszak Polska po śmierci Kazimierza Wielkiego była monarchią elekcyjną i każdy Jagiellon zasiadający na krakowskim tronie był wybierany przez radę królewską. Beneficjentów królewskich było wielu, a dobra królewskie puszczone w dzierżawę albo zastawione za długi, z czasem stawały się własnością magnaterii. Tak tuczyły się rody panów w których Stanisław Staszic widział podstawową przyczynę zguby Rzeczpospolitej. O skutkach pustego skarbu w następnej gawędzie.
Stanisław Łukasik
Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<