Opowieść zacznę od historii bardzo prozaicznej, ale prawdziwej. We wsi Batorz, w powiecie Janów Lubelski, do gospodarza przychodzi Żyd Lewek z zapytaniem handlowym – ponoć macie Józefie jałówkę do sprzedania. Ano mam, odpowiada gospodarz i zaczynają się targować. 100zł powiada chłop, na co Żyd powiada – 80 i ani grosza więcej. Jak się pożegnali tego już nie powiem, ale następnego dnia skoro świt, gospodarz wziął jałówkę na postronek i poszedł na jarmark do Kraśnika, 22 km. Na jarmarku, wiadomo dominują Żydzi. Podchodzi Starozakonny do Józefa i pyta – skąd jesteście gospodarzu? Ano z Botorza, odpowiada chłop. A nie chciał to Lewek kupić od Was tej jałówki? Ano chciał, powiada chłop, ino co do ceny nie my się dogadali. I na tym skończyły się rozmowy handlowe, albowiem żaden Żyd już nie zbliżył się do chłopa z Batorza z propozycją kupna jałówki. Cóż było robić, wraca więc Józef z jałówką do domu, 22 km i wcale nie autem przystosowanym do przewozu bydła, a piechotą. Następnego dnia znowu melduje się Lewek z propozycją kupna jałówki, a zdesperowany gospodarz godzi się na proponowane przed dwoma dniami 80 zł. Żyd powiada – nie, nie, dam 70 zł. Innego wyjścia chłop nie miał, na innego kupca nie mógł liczyć. Ta opowieść sprzed 60 laty, plus setki innych opowieści i publikacji przybliżają mnie do zrozumienia ekonomicznych powodów „niechęci” Polaków do Żydów. Jeżeli takich przypadków było w Polsce milion dziennie i pomóżmy to przez kilka wieków, to łatwo przyjdzie zrozumieć, że trudno było naszym przodkom darzyć Żydów miłością bliźniego. Wymiana handlowa w drugą stronę przebiegała podobnie. Szpulkę nici, kilo gwoździ, czy pół funta machorki, chłop musiał kupić u Żyda, a cała sfera rzemiosła i wszelkich usług też była zdominowana przez naszych „Braci starszych w wierze”. W wiekach średnich rzemiosło i handel w polskich miastach były zdominowane przez Niemców i to miedzy nimi a Żydami toczyła się rywalizacja. Z czasem mieszczaństwo niemieckie ulegało polonizacji i panami sytuacji zostali Żydzi. Gdy w całej Europie Żydów spotykały pogromy i wypędzano ich masowo z Hiszpanii, Francji, z Państwa Kościelnego to właśnie w Polsce znaleźli – Po-lin i opiekę polskich władców, a przy okazji pełnili funkcje bankierów królewskich. Z czasem takie funkcje przejęli na dworach magnackich i szlacheckich, w zamian otrzymując w arendę karczmy młyny, cła, a nawet folwarki. Bywali też poborcami czynszów i podatków. Podsumowując – przy każdej transakcji handlowej, gdy Polak pytał dlaczego tak drogo, po drugiej stronie lady stał Żyd. Gdy Polak sprzedawał produkty rolne, to również Żyda pytał, dlaczego narzuca mu tak niską cenę. Powtórzę, trudno było darzyć Żyda miłością bliźniego, a mimo to pogromy żydowskie w Rzeczpospolitej były niezwykłą rzadkością, a co najwyżej wynikały z oskarżeń Żydów o mordy rytualne. Ostatni miał miejsce w Kielcach w roku 1946. XVI wieku naczelny rabin gminy żydowskiej w Krakowie, Mojżesz ben Izrael Iserles napisał „Gdyby Bóg nie dał Żydom Polski jako schronienia, los Izraela byłby rzeczywiście nie do zniesienia”. Mordy Żydów na wielką skalę miały miejsce na terenach Rzeczpospolitej objętych powstaniem Chmielnickiego, ale było to dzieło „kozackiej czerni” i ruskiego chłopstwa. Na zakończenie należy odnotować fale zamieszek antyżydowskich w latach 30 ubiegłego wieku za sprawą bojówek narodowców a szczególnie Obozu Narodowo Radykalnego. Próby wprowadzania tzw. getta ławkowego w szkołach i uczelniach, ograniczenia przyjęć na uczelnie młodzieży żydowskiej, bojkotu ekonomicznego, często doprowadzały do bójek. Otwartym pozostaje pytanie, czy los Żydów w Polsce na przestrzeni wieków daje powody do nienawiści z jaką Polska i Polacy spotykają się dzisiaj ze strony wpływowych kół żydowskich. Stanisław Łukasik
POZOSTAŁE FELIETONY STANISŁAWA ŁUKASIKA >TUTAJ<